Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

01.04.2016

Czy jest możliwy świat bez wartości?

- Wartości społecznych się nie negocjuje. Nie można ich naciągać jak gumy do żucia. Nie można być trochę uczciwym lub czasami życzliwym, jak się na przykład ma w tym interes. Albo się jest uczciwym i życzliwym, albo nie - polecamy rozmowę z dr hab. Małgorzatą Bogunią-Borowską, redaktorem wydanej przez Znak książki „Fundamenty dobrego społeczeństwa. Wartości"

- Co skłoniło Panią do zajęcia się tematyką wartości?

- Dla socjologa tematyka wartości jest bardzo ważna. A w związku z faktem, że żyjemy w bardzo dynamicznych czasach i doświadczamy wielu procesów i zmian, w naturalny sposób pojawiają się pytania dotyczące tego, w jakim świecie żyjemy dzisiaj i jaki on będzie jutro. Nie da się ukryć, że coraz trudniej jest nam rozumieć to, co się wokół nas dzieje. W wielu miejscach trwają konflikty zbrojne, wielkie migracje ludności, mieszają się kultury, zderzają ze sobą różne wizje tego, jak ten świat powinien być zbudowany. Dochodzi do konfrontacji różnych systemów religijnych, stylów życia, uwypuklają się nierówności społeczne, podważa się istniejące trwałe mity i narracje kulturowe, historyczne i społeczne. To, co dotychczas było domeną dociekań intelektualistów, staje się doświadczeniem zwykłych ludzi.
Żyjemy w bardzo dziwnym momencie dziejowym. Ludzie dysponują nowoczesnymi technologiami, mogą z łatwością podróżować po całym globie, komunikować się z najodleglejszymi zakątkami świata dzięki krążącym nad nami satelitom, rozwój medycyny skutecznie przedłuża ludzkie życie. A jednak zamiast budować dobry i bezpieczny świat, w którym każdy mógłby czuć się dobrze, robią coś wręcz odwrotnego. Zamiast dialogu i komunikacji mamy rosnącą liczbę konfliktów. Współczesna cywilizacja zmierza w nieznanym kierunku. Przyszłość jest niepewna.

- Czy w takich czasach wartości nabierają szczególnego znaczenia?

- Wartości są ważne w każdych czasach. Jednak rzeczywiście wyczuwa się, że teraz „coś wisi w powietrzu". Coś się dzieje, czego jeszcze nie potrafimy ogarnąć rozumem i ocenić. Modele społeczne, które są nam bliskie i znane, wymagają ponownego zbadania i opisu. Ludzie potrzebują rozumieć świat, w którym żyją. Świat, który także tworzą. Muszą mieć jego wizję. Muszą w codziennym życiu umieć odpowiedzieć i ocenić, co jest dobre, a co złe. Co im służy, a co zagraża. Co jest dobre dla wspólnoty, w której żyją, a co może jej zaszkodzić.
Żyjąc w czasach, w których toczą się niezwykle dynamicznie rozmaite procesy, takie jak globalizacja czy migracje, ludzie szczególnie potrzebują drogowskazów, schematów czy wzorców działania. Jeśli nie ma gotowych procedur reagowania i rozwiązywania różnych problemów, to pojawia się kryzys, a wraz z nim niepokoje, obawy i lęki. Ludzie tracą poczucie - jak mawia Anthony Giddens - ontologicznego bezpieczeństwa.

- Taka sytuacja ma charakter globalny. Czy można jej zaradzić?

- Jest to bardzo trudne, bo aby móc szukać remedium, trzeba w pierwszej kolejności dobrze postawić diagnozę. Dzisiaj wiemy i „czujemy" chorobę, ale nie potrafimy jej jeszcze dobrze zdiagnozować. Zatem o leczeniu nie ma mowy. Odchodząc od tej medycznej metafory, można powiedzieć, że porządek społeczny, polityczny czy kulturowy znany w Europie „pęka" i „rozpada" się. Wydaje się, że nasza cywilizacja nie jest przygotowana na to, co się obecnie wydarza. W takiej sytuacji jedną z możliwości jest odwołanie się do fundamentów społecznych. Do tego, co leży u podstaw wspólnoty. Do wartości lub idei.

- Czy istnieje deficyt idei łączących ludzi lub wyznaczających horyzont działań dla ludzi, grup społecznych czy całych wspólnot?

- Ludzie żyją coraz częściej w swoich prywatnych przestrzeniach. Części z nas to zupełnie wystarcza. Potrafią czerpać radość z takiego życia, szczególnie wówczas, gdy taki stan jest stały i niezmienny. Jednak spoglądając na rozwój cywilizacji, łatwo zauważyć, że ludzie mimo wszystko poszukują idei, czegoś, co nada sens ich życiu. Ludzie pragną, aby ich egzystencja miała znaczenie. Pragną brać udział w czymś istotnym i ważnym. Upraszczając, można powiedzieć, że są społeczeństwa, które żyją codziennością, i takie, które poszukują wielkiej idei. Jednym wystarcza demokracja i indywidualizm. Inne nie potrafią się zorganizować bez drogowskazu, jaki daje ideologia czy religia. Ten drugi typ świetnie opisuje tegoroczna noblistka Swietłana Aleksijewicz, która przemierza rozległy obszar byłego Związku Radzieckiego i bada mieszkających na tych terenach ludzi. Rozmawia z Turkmenami, Ukraińcami czy Kazachami, którzy nie potrafią żyć bez wielkiej idei. Oni nie potrafią żyć po prostu codziennym życiem. Woleliby raczej walczyć niż budować. Stan ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć sensu życia w nowej rzeczywistości bez wielkiej idei, Aleksijewicz komentuje w słowach: „nie potrafili opuścić wielkiej historii, pożegnać się z nią. Być szczęśliwymi w inny sposób. Zanurzyć się... rozpłynąć w prywatnej egzystencji, jak to się dzieje teraz, kiedy małe awansowało do rangi wielkiego" („Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka").

- Wyraźnie wyłaniają się z opisu Pani Profesor dwa modele wspólnot.

- Tak. Te dwa modele można określić jako wspólnoty wielkiej sprawy i wielkiej codzienności. Ten pierwszy rodzaj społeczeństwa organizuje się wokół niebanalnej i wielkiej idei, której realizacja może się odbywać tylko na wielką skalę i z zaangażowaniem wszystkich członków. Sama idea staje się pożywką dla trwania wspólnoty i poczucia dumy z niej. W przypadku drugiego rodzaju wspólnot mamy do czynienia z banalnością mozolnie budowanej dobrej codzienności w relacjach z bliskimi, sąsiadami, instytucjami i innymi obywatelami. Ten drugi model jest mniej spektakularny, ale także mniej teatralny. Bardziej angażuje wszystkich członków w tworzenie wspólnego dobra w codziennych obszarach ludzkiej egzystencji. Unika patosu i wzniosłości na rzecz zwykłego, ale wartościowego życia w jego wielu kontekstach i wymiarach. W historii rozwoju społeczeństw te dwa typy wspólnoty: wielkiej sprawy i wielkiej codzienności pojawiają się zamiennie.

- Społeczeństwo nie może zatem istnieć bez jakiejś formy wspólnoty. Ta z kolei jest oparta na fundamentach, którymi są wartości. Czy jest możliwy zatem świat - czy też, mówiąc socjologicznie, porządek społeczny - bez wartości?

- Trudno mi sobie wyobrazić taki świat czy też taką wspólnotę. Świat bez dobrych wartości, które zostały opisane w naszej książce - a za takie uznaliśmy godność, lojalność, miłość, odpowiedzialność, pracowitość, prawość, przyjaźń, przyzwoitość, solidarność, sprawiedliwość, szacunek, uczciwość, wolność, wrażliwość, współpraca, zaufanie i życzliwość - byłby karykaturą. To byłoby coś strasznego, koszmar, świat nie do życia i nie do wytrzymania. Warto także pamiętać, że ludzie potrafią wypaczać pozytywne znaczenie tych pięknych, fundamentalnych pojęć. Definiując je na swój sposób, potrafią budować reżimy i gotować ludziom piekło na ziemi. Takie sytuacje nie mają jednak nic wspólnego z dobrymi społeczeństwami.
Na wartościach społecznych opiera się umowa społeczna. To na ich fundamencie powstaje porządek społeczny, organizowane jest życie pojedynczych ludzi, ale także kształtuje się jakość życia zbiorowego.
Pozostaje jeszcze kwestia wyboru owych wartości. Jak pouczał Józef Tischner, wartości „nie leją się na nas z góry, jak woda z flaszki. One także wymagają od nas wyboru". Ów wybór nie zawsze jest oczywisty. W niektórych kontekstach społecznych ludziom, szczególnie na krótką metę, opłaca się być nieuczciwymi czy też nieodpowiedzialnymi.

- Wydaje się, że dzisiaj chciałoby się trochę ponegocjować znaczenie wartości. Czy to jest w ogóle możliwe? Czy można być na przykład trochę sprawiedliwym lub trochę uczciwym?

- Wartości społecznych się nie negocjuje. Nie można ich naciągać jak gumy do żucia. Nie można być trochę uczciwym lub czasami życzliwym, jak się na przykład ma w tym interes. Albo się jest uczciwym i życzliwym, albo nie. Albo szanuje się drugiego człowieka i jest się odpowiedzialnym, albo nie. W książce została użyta metafora DNA tkanki społecznej. Od tego, z czego zbudowany jest ów kod DNA, zależy charakter i działanie całego organizmu społecznego.
Każdy z nas bez większej trudności jest w stanie wskazać takie przestrzenie społeczne, gdzie ludzie chcą mieszkać i przebywać. Są miejsca, w których od razu czujemy się dobrze. Takie, gdzie ludzie realizują swoje potrzeby, kooperują, wspomagają się i szanują. Są i takie wspólnoty, które ludzie opuszczają i z których uciekają. Wspólnoty, w których życie staje się nieznośne, ludzie nie mają szans na rozwój, na współpracę. Miejsca, gdzie ludzie nie chcą wychowywać potomstwa. Są to wspólnoty nieprzyjazne ludziom.

- Jak rozpoznać dobrą wspólnotę?

- To bardzo proste. W dobrej wspólnocie człowiek zwyczajnie dobrze się czuje. Chce w niej pozostać, zrobić coś dla niej, pragnie w niej wychowywać potomstwo. Jej porządek jest przejrzysty i oparty na stałych zasadach. Ze wspólnoty, która jest zła, człowiek ucieka. Nie chce w niej pozostać. Jego marzeniem jest wówczas, aby się z niej wyrwać. Szuka świata lepszego dla swoich dzieci. Często podejmuje działania, aby ją zmienić.
Jest jeszcze jeden sposób sprawdzenia, czy wspólnota była dobra: to pamięć o niej. Pewien rodzaj tęsknoty za nią, poczucie wdzięczności wobec niej za to, kim się jest, i za to, co dała człowiekowi. Wdzięczność wobec wspólnoty i we wspólnocie sprzyja jej trwałości i mocy. Jak pisał George Simmel: „Wdzięczność należy do owych cieniutkich, ale nieskończenie odpornych nici łączących jeden element z drugim, a tym samym łączących je wreszcie wszystkie w spójną witalną całość". Dlatego, nawet jeśli nie zamieszkuje się wspólnoty w danym momencie albo już się ją opuściło, wciąż jest się jej częścią. Dla przykładu wspólnota Uniwersytetu Jagiellońskiego to nie tylko jej obecni studenci i pracownicy, ale ludzie rozproszeni po całym świecie, którzy kiedyś do niej wstąpili i przyjęli jej wartości.

- A zatem świat bez wartości jest niemożliwy?

- Świat bez wartości jest możliwy, ale byłby piekłem. I z pewnością nie byłoby w nim miejsca na wspólnotę.

Rozmawiała Iwona Kołodziej

Książka poświęcona problematyce wartości jako komponentów życia społecznego.

Godność, lojalność, miłość, odpowiedzialność, pracowitość, prawość, przyjaźń, przyzwoitość, solidarność, sprawiedliwość, szacunek, uczciwość, wolność, wrażliwość, współpraca, zaufanie, życzliwość.
Wokół tych siedemnastu ważnych słów ogniskują się zebrane w niniejszym tomie rozważania czołówki polskich socjologów. Szukają oni „cegiełek”, z których zbudowane są ludzkie wspólnoty. Poszukiwanie to staje się pretekstem do refleksji nad kondycją społeczeństw, w których przyszło nam żyć.
Czy mamy dziś do czynienia z rewolucją wartości? Czy w ich miejsce znaczenie zyskują antywartości? Jak zmienia się życie wspólnot w procesie przebudowy wartości? Na czym opieramy nasze wspólnoty – rodziny, grupy towarzyskie, środowiska pracy? Co podlega negocjacjom, a co pozostaje niezmienne? Czy istnieje jeszcze jakaś wspólnota wartości?
Znakomita antologia pod redakcją Małgorzaty Boguni-Borowskiej to pierwsza w Polsce książka stricte socjologiczna, w kompletny sposób poświęcona problematyce wartości jako komponentów życia społecznego.