Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

14.07.2017

"Przeczucie" - przeczytajcie fragment

„Przeczucie" to pierwsza część cyklu o młodej komisarz Reiko Himekawie. W samej tylko Japonii sprzedało się ponad 4 miliony egzemplarzy serii. Stała się ona podstawą dwóch seriali, filmu telewizyjnego i kinowego hitu.
Już dziś możecie przeczytać fragment książki.

_____________________

Wtorek, 12 sierpnia
Otsuka, okręg Bunkyo, Tokio

Reiko Himekawa wraz z koronerem Sadanosuke Kunioku jedli lunch w restauracji w pobliżu jego tokijskiego biura.
- Słyszałam, że trudno doprowadzić do całkowitego zwęglenia zwłok.
Reiko wybrała tempurę z makaronem na zimno. Kunioku zdecydował się na skromniejszą wersję dania. Czuła się trochę winna, wiedząc, że dzisiaj to on stawia. No ale przyjść w takie miejsce i nie spróbować tempury nie miałoby sensu. To była specjalność restauracji. Kunioku podniósł do ust miskę z bulionem i siorbnął z satysfakcją.
- Zgadza się. W pożarze wznieconym przez amatora ciało zazwyczaj przybiera pozycję bokserską.
Reiko słyszała o pozycji bokserskiej. Niektórzy nazywali ją pozycją pięściarza. Pod wpływem wysokiej temperatury mięśnie zginacze i mięśnie prostowniki kurczą się w różnym stopniu. Plecy denata wyginają się w łuk, a wszystkie jego kończyny przybliżają się do ciała. Wielu zabójców usiłuje pozbyć się ciała ofiary, podpalając je, lecz do całkowitego zwęglenia zwłok potrzeba bardzo wysokiej temperatury, którą można uzyskać tylko w palenisku dużego pieca. Próby spalenia zwłok w otwartej przestrzeni w najlepszym razie kończą się ich zastygnięciem w pozycji bokserskiej. W najgorszym pod wpływem temperatury zwiększają objętość. Gorące płomienie utrwalają tkanki wewnętrzne, co skutkuje zahamowaniem zmian pośmiertnych. Jak by na to nie spojrzeć, istnieją lepsze sposoby pozbycia się martwego ciała.
Równie trudno pomylić ofiarę zabójstwa z niefortunną ofiarą przypadkowo zaprószonego ognia. Zmarli nie oddychają, nie wdychają więc dymu. Brak sadzy w tchawicy można łatwo ustalić podczas autopsji. Jeżeli ofiara nie żyła w chwili, gdy wybuchł pożar, należy ustalić, czy śmierć nastąpiła w wyniku działania osób trzecich, czy też z przyczyn naturalnych. Spalenie zwłok osoby zmarłej z przyczyn naturalnych stanowi naruszenie artykułu 190 kodeksu karnego. Zbezczeszczenie zwłok ściga się z urzędu.
- Ostatnio badałem całkowicie zwęglone ciało - ciągnął Kunioku. - W sumie tragiczna sprawa: dziecko wpadło do pieca do spalania odpadów. Łatwo nie było, ale udało mi się ustalić, że dzieciak jeszcze żył, kiedy znalazł się w płomieniach. Nie potrafiłem stwierdzić, czy wpadł tam przypadkowo,
ale słyszałem, że miejscowa policja w końcu uznała to za nieszczęśliwy wypadek.
Reiko spotykała się z Kunioku na lunchu raz lub dwa razy w miesiącu. Bywali w najróżniejszych miejscach - wyszukanych francuskich restauracjach, knajpkach na uboczu serwujących kurczaka z grilla, barach specjalizujących się w makaronie ramen - ale bez względu na lokal temat rozmowy
zawsze pozostawał taki sam: zagadkowe zgony. Ostatnio wybrali się do eleganckiego lokalu indyjskiego. Kunioku opowiedział jej wtedy o Naegleria fowleri - amebie, która latem rozmnażała się w zbiornikach słodkiej wody. Pasożyt przedostawał się przez jamę nosową bezpośrednio do mózgu człowieka, tam się osiedlał i zmieniał mózg w papkę. Ostatnio w Tokio zanotowano drugi przypadek zgonu spowodowanego przez tego pierwotniaka w Japonii. W tym przypadku śmierć nastąpiła nagle w następstwie zakażenia, ale Reiko i Kunioku zastanawiali się, czy można by wykorzystać Naeglerię do celowego pozbawienia kogoś życia. Kunioku wspomniał coś o kontroli jakości wody jezior i stawów w Tokio. Reiko nie była pewna, czy władze wyciągnęły wnioski z tej sprawy. Kunioku dolał sobie bulionu.
- Straszna historia. Młodzi rodzice odchodzili od zmysłów z rozpaczy. Na domiar złego odkryliśmy, że dzieciak wpadł do pieca przez nieostrożność dziadka.
Reiko pokiwała głową. Zerknęła na strzechę zmierzwionych siwych włosów, z których powodu Kunioku sprawiał wrażenie znacznie starszego, niż był w rzeczywistości. W jego ustach słowo „dziadek" brzmiało szczególnie komicznie.
Spotkania ze starszym panem zawsze sprawiały Reiko wiele radości. Miał ogromne doświadczenie zawodowe, którym chętnie się dzielił z młodą panią komisarz. Koronerzy zajmują się zgonami z przyczyn nienaturalnych, czyli wszystkim, co mieści się w szarej strefie między zejściem śmiertelnym w trakcie leczenia a oczywistym samobójstwem: przypadkową lub nagłą śmiercią, zgonem chorej osoby w domu, samobójstwem, zabójstwem upozorowanym na samobójstwo oraz zabójstwem upozorowanym na zgon z przyczyn naturalnych. Jako detektywa Reiko fascynowało wszystko, o czym opowiadał Kunioku. Mężczyzna zwrócił się do niej z figlarnym błyskiem w oku.
- Znalazłaś już sobie chłopaka, Reiko?
O mało nie zakrztusiła się makaronem.
- No nie! Pan też?!
- Też? Nie bardzo rozumiem...
Reiko prychnęła z dezaprobatą, zaciskając usta.
- Pan, mój ojciec, matka i ciotka. Najgorsza z całego towarzystwa jest ciotka. „Reiko, masz już trzydziestkę na karku. Przecież wiesz, że nie możesz się wiecznie bawić w policjantów i złodziei". Owszem, w przyszłym roku kończę trzydzieści lat, ale to całe jej gadanie o policjantach i złodziejach to lekka przesada. Zaczęła mnie nawet umawiać na randki z kandydatami na męża w moje wolne dni.
Powiedzieć, że ta przeklęta kobieta jest bezczelna, to nic nie powiedzieć.
Kunioku zachichotał.
- I co? Jak było?
Reiko odwzajemniła uśmiech.
- Póki co w tym roku wystawiłam do wiatru dwóch, a jednego zostawiłam na lodzie, kiedy w połowie spotkania wezwali mnie na miejsce przestępstwa.
Oboje wybuchnęli głośnym śmiechem. Reiko ucieszyła się, gdy podano gorący bulion z makaronem soba. Klimatyzacja w restauracji działała zbyt intensywnie. Kiedy Reiko weszła tu z ulicy, chłód sprawił jej przyjemność, ale teraz zrobiło się zimno. Nalała sobie dużą porcję bulionu, żeby się rozgrzać.
- Panie doktorze - zaczęła, odkładając miskę na stół - dlaczego zaprasza mnie pan na lunche?
Kunioku również odstawił swoją miskę.
- Przecież muszę się spotkać z moją księżniczką. Poza tym bardzo cię lubię.
- Tak jak wnuczkę?
- Au! Nie. Tak jak ukochaną.
- Teraz moja kolej na „au!".
Kunioku zrobił płaczliwą minę.
- Łamiesz mi serce... W każdym razie w moim wieku jednostronna miłość wystarczy.
- A praca? Od ładnych kilkudziesięciu lat robi pan sekcje zwłok ludzi zmarłych w nienaturalny sposób. Nie znudziło się to panu?
- Skądże znowu. Codziennie uczę się czegoś nowego. Medycyna sądowa nie przypomina medycyny klinicznej. To nie jest dziedzina, w której dokonuje się szybkich postępów. U nas nie ma cudownych, przełomowych leków ani niesamowitego sprzętu. Dysponujemy jedynie danymi gromadzonymi w trakcie wykonywania niezliczonych sekcji oraz instynktem i wnikliwością, które przychodzą z doświadczeniem. A doświadczenia nie da się zdobyć z dnia na dzień. Dzięki temu trzymam na dystans ambitnych młokosów. Ten zawód świetnie pasuje do takiego leniucha jak ja.
Kunioku znów podniósł miskę do ust. Grzbiet jego dłoni pokrywały plamy wątrobowe różnej wielkości.
- Niezbyt dobrze płacą. To jedyny mankament. W końcu jestem pracownikiem tokijskiego samorządu. Gdybym miał prywatną praktykę, pewnie powodziłoby mi się trochę lepiej. Ale prawdę powiedziawszy, jestem bardziej niż zadowolony z mojego życia, kiedy za pomocą skalpela porozumiewam się z milczącymi ciałami, a od czasu do czasu spotykam się z tobą na lunchu.
Reiko w skrytości uważała Kunioku za dziadka - nie, to nie byłoby fair: za wujka, którego nigdy nie miała. Podobała jej się otwartość, z jaką przyznawał, że lubi swoją pracę, przed którą większość ludzi uciekłaby gdzie pieprz rośnie. Jako policjantka chciała być taka jak on.
Otrzymała nominację na komisarza w bardzo młodym wieku - miała dwadzieścia siedem lat - mimo że nie korzystała z trybu kariery urzędnika. Wkrótce potem zaangażowała ją Tokijska Policja Metropolitalna, gdzie została szefem zespołu.
Przyjęcie do pracy w wydziale zabójstw młodej kobiety - młodszej od wielu podwładnych - sprawiło, że języki poszły w ruch. Wielu ludzi narzekało, że przydzielono im „panienkę", która „potrafi tylko zaliczać testy". Gdy zdarzyło jej się popełnić błąd, koledzy oceniali ją zdecydowanie surowiej niż mężczyzn na tym samym stanowisku. Wszyscy robili wtedy wymowne uwagi o „prawdziwej przepaści między egzaminami a życiowym doświadczeniem". Oczywiście zawsze w jej pobliżu, by mogła je usłyszeć. Środowisko jej pracy nie należało więc do komfortowych, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, by złożyć wniosek o przeniesienie. Była dumna z przynależności do elitarnej grupy detektywów i nie wyobrażała sobie innej pracy. Tak jak doktor Kunioku mogła przyznać z ręką na sercu, że lubi robić to, co robi. Na szczęście dobrze się dogadywała z kolegami z zespołu. W znacznym stopniu była to zasługa jej bezpośredniego przełożonego, nadkomisarza Haruo Imaizumiego, szefa Dziesiątki. To przede wszystkim dzięki niemu Reiko trafiła do wydziału zabójstw. Miała szefa i podwładnych zasługujących na zaufanie. Dzięki temu mogła się zaliczać do grona szczęściarzy. Więcej nerwów kosztowały ją docinki członków rodziny dotyczące niepoukładanego życia prywatnego. Dlaczego jeszcze nie wyszła za mąż? Przecież za rok skończy trzydzieści lat, przejdzie więc z grupy „singielek" do grupy „te już mają z górki". Wciąż mieszkała z rodzicami i wkrótce nie będzie już mogła zbywać śmiechem ich uwag. Po rozwiązaniu sprawy zabójstwa dokonanego przez stalkera w Itabashi pojechała na wydębiony od kierownictwa trzydniowy urlop do domu rodzinnego w Minami-Urawie, lecz wcale tam nie wypoczęła. Teraz dyżurowała w kwaterze głównej policji metropolitalnej w centrum Tokio i czekała na przydzielenie kolejnej sprawy. Jeżeli nic się dziś nie wydarzy, będzie to już szósty dzień wyczekiwania. Mniej morderstw oznaczało dobre wieści dla społeczeństwa, lecz złe dla Reiko, która musiała spędzać więcej czasu w domu w towarzystwie rodziców. Jeżeli nic się nie stanie, wieczorem znów wróci do Minami-Urawy. Ostatnio, zapewne w związku z nasilającymi się nerwobólami, matka zrzędziła jeszcze więcej niż zwykle.
Bogowie, proszę, dajcie mi jakieś zajęcie!
Niestety, nie ma boga, który by odpowiadał za przydział pracy śledczym z wydziału zabójstw. To mordercy przysparzali im roboty.
- Puk-puk. Jest tam kto?
Gdy tylko Kunioku wypowiedział te słowa, Reiko poczuła wibracje komórki w kieszonce na piersi. Wyjęła ją z radością. Dzwonili z centrali policji metropolitalnej.
- Himekawa. Słucham.
- To ja. Gdzie jesteś?
Dzwonił nadkomisarz Imaizumi z Dziesiątki.
- Na lunchu z kolegą.
- Z doktorem Kunioku? Jesteś wolna?
- Tak.
- To dobrze. Kusaka trafił do szpitala z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego.
Mamoru Kusaka miał stopień komisarza, tak jak ona, i dowodził w Dziesiątce własnym zespołem. Był także drugą osobą na świecie, której Reiko najbardziej nie znosiła. Obie ekipy ledwo tolerowały się nawzajem. Słowa nadkomisarza wywołały uśmiech na jej twarzy.
- Chce pan powiedzieć, że wchodzimy do akcji?
- Zgadza się. Niewykluczone, że będę musiał ściągnąć także Katsumatę. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Komisarz Kensaku Katsumata był szefem zespołu w Piątce. W wydziale nosił przezwisko Kozioł. Jego ekipa składała się z ekspertów od spraw wywiadu. Wszyscy nazywali ich grupą szturmową wydziału zabójstw. Dla Reiko połączenie sił z Piątką oznaczało złe wieści. Wykorzystają każdy trop zdobyty przez nią lub przez jej ludzi i nie zaproponują nic w zamian. Właśnie tak działali. Nawet mając przewagę na starcie, zespół Reiko będzie musiał uważać, by się nie dać wykolegować.
- Rozumiem. Postaramy się działać szybko.
- Zbrodnię popełniono w Kanamachi. Miejscowy komisariat mieści się w Kameari. Podaję adres.
Reiko zanotowała szczegóły w notesie i spojrzała na zegarek. Potrzebowała niecałej godziny, by dotrzeć na miejsce.
- Będę tam przed trzecią.
- Dobrze. Ja też zaraz tam jadę.
Zamknęła klapkę komórki. Kunioku uśmiechał się do niej.
- Wyglądasz jak kot, który właśnie złapał tłustą mysz.
Naprawdę? Może brzmiało to dość makabrycznie, lecz nic nie sprawiało jej takiej radości jak wezwanie na miejsce zbrodni.
- Nie, tylko... rozpoczynam śledztwo, więc nie będę musiała jechać do domu rodziców. Ostatnio zapanowała tam dość gęsta atmosfera.
Nie mogła wyjawić mu całej prawdy i otwarcie przyznać, że jest wniebowzięta.

 

Tetsuya Honda

Przeczucie

Tłumaczenie: Rafał Śmietana

Zaczęło się od zwłok podrzuconych pod żywopłotem. Jak śmieci. I to w Tokio, gdzie nikt nie wyrzuci na ulicę nawet papierka. Szczelnie zawinięte w niebieską folię, obwiązane sznurkiem, z mnóstwem ran, z których największą zadano już po śmierci.
Potem były kolejne ciała. Wszystkie potwornie zmasakrowane.
Komisarz Reiko czuła, że to szczególna sprawa. Tym bardziej że do śledztwa dołączył Katsumata. Jakże on jej nienawidził. Nie dość, że kobieta, to jeszcze młoda i piękna. I te jej przeczucia. Bardziej widział ją w roli gejszy niż komisarza w tokijskiej policji.
Teraz muszą pracować razem. A Reiko coraz częściej ma przeczucie, że tym razem stawką jest nie tylko odnalezienie mordercy, ale i jej przyszłość.
_____
"Przeczucie" to pierwsza część cyklu o młodej komisarz Reiko Himekawie. W samej tylko Japonii sprzedało się ponad 4 miliony egzemplarzy serii. Stała się ona podstawą dwóch seriali, filmu telewizyjnego i kinowego hitu.