Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

01.06.2016

Myśl jak astronauta

Czy doświadczenia astronauty mogą nam się w czymś przydać na Ziemi? Co może nam przynieść biografia człowieka, którego głównym celem życia było polecieć w kosmos? Otóż, z kosmicznej perspektywy okazuje się, że istnieją wartości istotne tak samo tu, jak i 400 km nad Ziemią.

Chcesz zostać astronautą? A czy jesteś bogaty? Jeśli odpowiedź brzmi „tak" - nic prostszego. Przygotuj 200 tysięcy dolarów i zarejestruj się na stronie www.virgingalactic.com/booking (lub u konkurencji, wybór masz spory: Space Adventures, Starchaser, Blue Origin, Armadillo Aerospace, XCOR Aerospace, Rocketplane Limited, Project Enterprise). W ciągu kilkunastu miesięcy masz szansę spełnić marzenie. Jeśli jednak nie śmierdzisz groszem, to może przynajmniej jesteś cierpliwy?
No więc poczekaj z 10-15 lat. Konkurencja wymusi spadek cen kosmobiletów. Pewnie wkrótce wystarczy jakieś 20 tysięcy dolarów.
Obyś chociaż był młody. Jesteś? Nie bardzo? Ale może byłeś już w kosmosie? No! Pędź więc szybko do agencji, która wysłała cię kiedyś w przestrzeń. Może puszczą cię znowu, tak jak NASA puściła 77-letniego Johna Glenna.

Jeśli jednak jesteś młody, przyjrzyj się sobie. Czy masz między 162 a 193 cm wzrostu? Ciśnienie 140/90? Najwyżej niewielką wadę wzroku? Licencjat? Na wszystko odpowiadasz „tak"? Ostrzegamy. Wcale nie będzie ekscytująco. Będzie nudno i trudno. Ale sam chciałeś. Ucz się dobrze. Matematyka i nauki ścisłe są najważniejsze. Rozwijaj zdolności społeczne. Bądź harcerzem - 63 proc. astronautów było skautami. Ucz się języków. Przynajmniej dwóch (najlepszy byłby angielski i rosyjski). Wybierz dobre studia. Oczywiście kierunki ścisłe. Twoje szanse i tak nie są wielkie, wybierz więc przynajmniej zajęcie, które lubisz i które da ci dobre pieniądze.
I nie trać nadziei. Odwiedzaj regularnie stronę nasajobs.nasa.gov/astronauts.

Tak w największym skrócie można przedstawić fabułę niezwykłej książki „Kosmiczny poradnik życia na Ziemi" autorstwa kanadyjskiego astronauty Chrisa Hadfielda. Gdy miał 9 lat, zachwycił się pierwszym krokiem Neila Armstronga na Księżycu. I cóż z tego, że Kanada nie miała wtedy nawet własnej agencji kosmicznej. „Będę latał rakietą, eksplorował kosmos, poszerzał granice wiedzy i ludzkich możliwości - pisał o swoim doświadczeniu z dzieciństwa - z absolutną pewnością wiedziałem, że chcę zostać astronautą. Wiedziałem też, jak każde dziecko w Kanadzie, że to niemożliwe. (...) Ale... jeszcze wczoraj spacer po Księżycu był niemożliwy".
Brzmi znajomo? Bo czy jest wśród nas choć jeden chłopiec, który nie marzył, by zostać astronautą? Ręka do góry, jeśli się taki znajdzie. OK, dziewczynek także dotyczy to pytanie - w końcu w obliczu blisko 60 kobiet astronautek jest ono całkiem uzasadnione...

Kiedy więc na rynku pojawia się książka, która - krok po kroku - pokazuje drogę do gwiazd jednego z najbardziej znanych astronautów - trudno jej się oprzeć. Mimo że już dawno wyrośliśmy z krótkich spodenek i nasze pytania o kosmiczną karierę stały się więcej niż retoryczne.

Powiedzmy jednak otwarcie - „Kosmiczny poradnik życia na Ziemi" - nie składa się z samych komicznych uniesień. I to właśnie wyróżnia tę książkę spośród innych opowieści kosmicznych kowbojów, przed którymi przestworza stały otworem. Na ponad trzystu stronach bardzo szczerej opowieści możemy śledzić wszystkie upadki, rozczarowania i wyrzeczenia, z którymi borykał się słynny Kanadyjczyk w upartej drodze do gwiazd.

Wybrałem z niej kilka kosmicznych uniesień. I kilka rozczarowań. Dla wszystkich, którzy chcieliby myśleć o mężczyznach i kobietach eksplorujących przestrzeń kosmiczną jako o superbohaterach, będzie to pewnie dość zaskakujące.

Rozczarowanie nr 1. Choć pewnie wielu z nas trudno to sobie wyobrazić, Chris Hadfield ma lęk wysokości. „Kiedy stoję blisko krawędzi urwiska albo spoglądam ponad barierką balkonu w wieżowcu, żołądek podchodzi mi do gardła, dłonie mi się pocą, nogi odmawiają posłuszeństwa, a rosnąca panika sprawia, że całe ciało krzyczy: wracaj do bezpiecznego miejsca, ale już!" - pisze człowiek, który przez pół roku budził się, codziennie spoglądając na Ziemię z wysokości 400 km. Jak zatem mógł wykonywać swój zawód? Uratowała go fizyka. A konkretnie znajomość praw, które dały mu poczucie kontroli i bezpieczeństwa. „W każdym przypadku w pełni rozumiem stojące przede mną wyzwanie, związaną z nim fizykę i mechanikę i wiem z własnego doświadczenia, że nie jestem bezradny" - wyznaje. Bo żeby w stresującej sytuacji zachować spokój, niepotrzebna jest odwaga superbohatera. Wystarczy wiedza - zapewnia Hadfield. Oczywiście, to nie zniweluje stresu. Ale pomoże opanować przerażenie.

Rozczarowanie nr 2. Trzeba jeść warzywa i odrabiać prace domowe. „Kiedy się uczyłem i rozwiązywałem zadania, spoglądałem czasem na zdjęcie promu kosmicznego, które powiesiłem sobie nad biurkiem" - wyznaje po latach Hadfield. I choć brzmi to nieznośnie... moralizatorsko, nie ma co się oszukiwać: „każdy astronauta, nawet najbardziej kompetentny i doświadczony, jest w zasadzie wiecznym - i pilnym - studentem, ciągle wkuwającym do następnego testu. Nie tak to sobie wyobrażałem, kiedy miałem dziewięć lat" - przyznaje Hadfield. Astronauta musi być idealnie zdrowy i wszechstronnie wykształcony. Nie wystarczy być tylko utalentowanym. Nawet jednak jeśli całe swoje życie poświęcisz osiągnięciu tego celu, nie możesz być pewnym sukcesu. „Nie ma kogoś takiego jak przypadkowy astronauta - rozwiewa wątpliwości Hadfield. - Szanse na dostanie się do tego grona są dziś raczej znikome. Podczas ostatniego naboru w Kanadzie w 2009 roku wybrano dwie osoby spośród 5351 chętnych. W tym samym roku NASA przejrzała 3564 zgłoszenia na dziewięć miejsc". Doktorat to właściwie wymóg konieczny, a polip w nosie skreśla kandydata Dlatego równie często co „jeśli zostanę astronautą" na kartach książki pojawia się zwątpienie „a co jeśli nie". Co wtedy?

Uniesienie nr 1. Rób to, co lubisz. Bo nawet jeśli nie zostaniesz astronautą, twoje życie będzie miało sens. To cenna uwaga od człowieka, który wyznaczył sobie życiowy cel w czasach, kiedy nikomu się nawet nie śniło, że Kanadyjczyk poleci w kosmos - nie mówiąc o tym, że zostanie dowódcą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wybory Hadfielda zawsze były podszyte nadzieją - że może kiedyś uda się spełnić wielkie marzenie. Jeśliby jednak miało to nie wypalić, zawsze dawały możliwość wykonywania ekscytującego zawodu - pilota oblatywacza, pilota doświadczalnego, konstruktora. „Ponieważ nie uzależniałem wszystkiego - poczucia własnej wartości, szczęścia, tożsamości zawodowej - od tego lotu, codziennie przychodziłem do pracy z entuzjazmem, nawet wtedy, gdy przez jedenaście lat po mojej drugiej misji nie latałem, a wręcz oznajmiono mi definitywnie, że już nigdy nie polecę. Pewnie brzmi to dziwnie, ale takie pesymistyczne spojrzenie na perspektywy mojej kosmicznej podróży pomogło mi kochać to, co robię".

Uniesienie nr 2. Bądź częścią zespołu. Nie jest wcale trudno zostać astronautą przez duże A. Takim, co to czeka w windzie, by ktoś wcisnął za niego guzik. A jednak - żaden astronauta, choćby najlepszy na świecie, nic nie zdziała sam. „Nasze bezpieczeństwo zależy od dziesiątków tysięcy ludzi, których nigdy nie poznamy - przyznaje Hadfield. - Nasza wiedza fachowa jest rezultatem szkoleń zapewnianych nam przez tysiące ekspertów z całego świata. A jesteśmy zatrudnieni wyłącznie dzięki milionom ludzi wierzących w wagę badań kosmosu i skłonnych je finansować ze swoich podatków". I choć praca w branży kosmicznej może uderzać do głowy, najbardziej wartościowi są ludzie, którzy nie dość, że nigdy nie tworzą problemów, to jeszcze wnoszą do zespołu jakąś wartość dodaną. By jednak to osiągnąć, trzeba być człowiekiem dużej skromności, jednocześnie zaś o dużej pewności siebie. Takim, który nie musi niczego sobie ani innym udowadniać. „Bez fanfar i urazy" - pisze Hadfield. Stawiaj dobro grupy zawsze na pierwszym miejscu. To bowiem od twoich towarzyszy zależy twoje życie. Mogą to być dla ciebie ostatni ludzie na Ziemi. To niełatwa sztuka, kiedy media i opinia publiczna traktują cię jak bohatera.

A jednak za to właśnie wszyscy pokochali Chrisa Hadfielda. To jego skromność, poczucie humoru i taka najzwyklejsza „zwykłość" zapewniły mu miliony fanów na całym świecie. Ludzi, którzy śledzili losy jednego z najbardziej znanych astronautów na orbicie, na stacji kosmicznej w jego codziennych zadaniach. I choć dla nas były one „kosmiczne", Hadfield opowiadał o nich ze swadą i bezpośredniością. O tym, że nie była to poza na potrzebę chwili, można przekonać się z jego książki. Książki niezwykłej o tyle, że pokazując drogę do gwiazd, wyznacza także szlak dla nas wszystkich, którzy stąpamy po Ziemi. Bo i tu, i tam w kosmosie liczą się w zasadzie te same wartości: być wiernym sobie i przyzwoitym. Zachować właściwy dystans, być mądrzejszym po porażce. Żyć tu i teraz. Dbać o najbliższych. I przejmować się drobiazgami. Bo czym jest życie, jak nie zbiorem takich drobiazgów? „Kosmiczny poradnik życia na Ziemi" - zapewni nam spory ich wybór. Każdy sprawi, że staniemy się odrobinę mądrzejsi. Jeśli oczywiście tylko będziemy tego chcieli.

Karol Wójcicki, popularyzator nauki

Chris Hadfield

Kosmiczny poradnik życia na Ziemi

Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska

Inspirująca historia dla wielbicieli „Marsjanina”

Chris Hadfield już jako mały chłopiec marzył o podróżach kosmicznych. W kosmosie spędził prawie 4000 godzin. Podczas swoich licznych misji musiał między innymi włamać się do stacji kosmicznej z pomocą żołnierskiego noża; wyrzucić żywego węża z kabiny samolotu, który właśnie pilotował; został też na pewien czas oślepiony podczas „spaceru” na orbicie i do promu kosmicznego wracał po omacku. Do najniebezpieczniejszych zdarzeń potrafi podejść z rozbrajającym dystansem.

12 MILIONÓW – tyle wejść na YT w ciągu zaledwie trzech dni zanotował klip, w którym Hadfield śpiewa piosenkę "Space oddity" Davida Bowie unosząc się w stanie nieważkości.
30 MILIONÓW – tyle osób obejrzało go do dzisiaj.
1 MILION – tylu użytkowników śledzi Hadfielda na Twitterze.

Ekstremalnie ryzykowna praca kosmonautów na zawsze zmienia każdego, kto choć raz znalazł się w kosmosie. Dlatego opowieść Hadfielda pozwoli każdemu spojrzeć na nasze życie na Ziemi z zaskakującej perspektywy.

Niezwykła, pełna humoru i adrenaliny historia, która jest dowodem, że nawet te „kosmicznie” odjechane marzenia mogą się spełnić.