Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

01.08.2016

"Beduinki na Instagramie" - przeczytajcie fragment

Książka "Beduinki na Instagramie" pokazuje Zjednoczone Emiraty Arabskie nie tylko jako kraj niezwykle barwny, ale przede wszystkim pełen sprzeczności i kontrastów. Aleksandra Chrobak poznała go od podszewki. Mieszka tam i pracuje od lat. Przeczytajcie fragment jej książki.
 
Szłam do mamy Nury ogromnie podekscytowana. Bardzo chciałam zobaczyć, jak wygląda prywatne życie kobiet w jej rodzinie.
(...)
Panie wyszły mnie przywitać. Atmosfera była podniosła. Wystroiłam się na tę okazję w zdobytą w Dubaju suknię w kuwejckim stylu. Była czerwono-czarna, ciężka, ze złotymi rękawami, plisami i tradycyjną dekoracją z dzwoniących przy każdym ruchu monet. Przesadziłam z tą kreacją, ale wiedziałam, że to uroczysta okazja, i chciałam się dopasować. Oszołomione panie, sypiąc komplementami, wprowadziły mnie do madżlisu - salonu, miejsca podejmowania gości - dla kobiet. Madżlis dla mężczyzn jest często małym budynkiem postawionym obok willi tak, że by dostać się do środka, nie trzeba przechodzić przez podwórko i narażać kobiet na niepożądaną męską obecność. Wejście jest przez mniejszą bramę, prowadzącą wprost na ulicę. Wprowadzono mnie do dużego pokoju, w którym nie było nic poza dywanem i długimi płaskimi pufami pod trzema ścianami pomieszczenia. Tradycyjnie w emirackich madżlisach nie ma stołów. Goście siedzą pod ścianą, a jedzenie i kawę stawia się na macie na podłodze. Salon mamy Nury przeszedł renowację i rodzina sprowadziła fioletowo-złoty komplet pufów i zasłon z Arabii Saudyjskiej (bo taniej). Szykowne - chwalę od razu.
Tymczasem wokoło zgromadził się już tuzin pań: córek, synowych i powinowatych,
z niezliczonymi dziećmi. Biegały w malutkich kandurkach na bosaka, z osmolonymi buźkami. Wszystkie panie przyglądały mi się z ciekawością, podobnie jak ja im. Byłam zdana wyłącznie na swój arabski, do którego podszkolenia znalazłam prywatną nauczycielkę, Egipcjankę. Najważniejsze słowo, które zapamiętałam na ten dzień, to machtuba - „zaręczona". Taka była moja strategia na wyjście z kłopotliwego położenia bez urażenia uczuć rodziny: postanowiłam oznajmić, że jestem już komuś obiecana.
Panie były zainteresowane moją pracą, rodziną, tym, jak mieszkam, i czy samochód, którym przyjechałam, należy do mnie. Małe dziewczynki podskakiwały z zachwytu, pytając, czy je kiedyś przewiozę. W ich rodzinie kobiety nie prowadzą. Fascynacja była wzajemna. Nasze style życia chyba nie mogłyby być bardziej odległe. Część pań miała odsłonięte twarze, a inne, nawet w żeńskim madżlisie, osłaniały się nikabami. Ubrane były w damskie kandury - proste, szyte na miarę, długie kolorowe sukienki ze zdobieniami z cekinów, które podbiły moje serce i szafę. Bawełniane na co dzień i jedwabne na wyjście, takie kandury są mniej lub bardziej dopasowane, czasem wręcz mocno wycięte i eksponujące biust. Występują w najbardziej krzykliwych zestawieniach barw i form, mienią się od kryształów i złotych nitek. Noszenie nikabu w domowym zaciszu to oznaka dużego konserwatyzmu. Synowe, jako niespokrewnione z braćmi męża, muszą zakrywać twarz, na wypadek gdyby któryś z nich znienacka pojawił się w polu widzenia. Hassan i jego bracia prawdopodobnie nigdy nie widzieli twarzy swoich szwagierek. Dla mamy Nury nikab to druga skóra, nosi go z przyzwyczajenia. Widziałam ją zarówno zasłoniętą, jak i odkrytą, w zależności od tego, na ile komfortowo czuje się w towarzystwie danych dam skich gości. Podczas mojej pierwszej wizyty nikab trwał na posterunku. Kilka razy podniosła go do góry przy jedzeniu i wtedy mogłam zobaczyć jej plemienny tatuaż - rodzaj trójzębu biegnącego od końca nosa do środka czoła. Zawstydziła się, kiedy ją o niego zapytałam, i powiedziała, że zrobiono jej go, gdy była dzieckiem. Niektóre Saudyjki wciąż noszą takie symbole. Byłam w etnologicznej ekstazie.

 

Barwny obraz kraju, o którym wciąż niewiele wiemy

Aleksandra Chrobak poznała Emiraty od podszewki. W swojej książce opisuje kraj szokujących kontrastów, gdzie to, co zabronione, często ukrywa się po prostu za przyciemnionymi szybami luksusowych samochodów.

W mieście, które w zaledwie parę dekad pokonało drogę od namiotów na pustyni do najwyższych wieżowców świata, najnowsze technologie przeplatają się z tradycjami i światopoglądem dawnych Beduinów. Kręte uliczki i tętniące życiem bazary sąsiadują z sześciopasmową autostradą, po której pędzą najnowsze bentleye i używane lexusy.

Autorka jest wymarzoną przewodniczką po tym fascynującym świecie. Ze swadą i humorem opisuje kraj, który stał się jej drugim domem. Wyjaśnia, co zrobić, gdy gospodarz nie poczęstuje nas gahłą, jak rozróżnić typy zasłon na twarz, rozpoznać szejka po tablicach rejestracyjnych i spisać dobry kontrakt ślubny.

~ * * * ~

Rozdziały tej książki układają się w fascynującą mozaikę – barwny obraz kraju, o którym wciąż niewiele wiemy, ale do którego po zakończeniu lektury wszyscy będziemy chcieli polecieć.