Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Maria Callas. Primadonna stulecia

Takie biografie kocham

W światowej historii sztuki byli i są tacy ludzie, których dokonań można nie znać, ale na pewno zna się ich nazwiska. Można nie być miłośnikiem opery, ale zakładam, że większości z nas nazwisko Marii Callas nie jest obce. Ze mną jest właśnie tak, na operze się nie znam, ale nie mogłam sobie odmówić okazji poznania bliżej jednej z jej największych gwiazd. Uwielbiam dobre biografie i na taką właśnie liczyłam. Nie zawiodłam się. Anne Edwards z nawiązką spełniła pokładane w jej publikacji nadzieje.

Maria Callas przyszła na świat w grudniu 1923 roku jako córka greckiego małżeństwa: Georgiosa i Evangelii, zwanej Litzą, Kalogeropoulosów. Jej rodzice byli emigrantami, którzy w Nowym Jorku szukali szans na lepsze życie. Do takiego zawsze będzie aspirowała Litza, uważając się za przedstawicielkę znamienitego rodu, której należy się wszystko, co najlepsze - po latach stanie się to zarzewiem ciągle tlącego się konfliktu z młodszą córką (starszej zresztą też da „popalić"). Choć to Litza odkryła talent Marii, traktowała go jako środek wiodący do przyszłej sławy i bogactwa - a ogrom swojego rozczarowania życiem i gnębiących ją frustracji przelała na Marię, choć dalekosiężne ambicje nie brały pod uwagę prawdziwych potrzeb i uczuć dorastającej dziewczynki.

Myślę, że to w dzieciństwie tkwi klucz do pewnej dwoistości w naturze Marii Callas. Z jednej strony była przekonana o własnej wielkości, o tym, że dysponuje niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju głosem - choć równocześnie trzeba to wyraźnie zaznaczyć, że całe życie ciężko nad sobą pracowała; perfekcyjnie przygotowywała się do każdego występu, dbając o każdy, najdrobniejszy nawet, szczegół; nie było więc tak, że tylko bazowała na tym, co dostała od losu; cały czas pracowała nad głosem, techniką i nowymi możliwościami wyrazu, którym chciała trafiać prosto do serc swoich słuchaczy i widzów. Z drugiej strony potrzebowała stałej akceptacji; to w oczach swojego późniejszego kochanka, Arystotelesa Onassisa, szukała aprobaty, to dla niego mogłaby zrezygnować z kariery, to z nim była prawdziwie szczęśliwa, choć potrafił ją okrutnie ranić i zawodzić.

Życiorys Marii Callas jest kolejnym przykładem tego, że prawdziwy geniusz tak naprawdę najczęściej bywa bardzo samotny. Uwielbiana przez tłumy, którymi zapełniała największe i najbardziej prestiżowe widownie świata, by wymienić tylko Metropolitan Opera i mediolańską La Scalę, w życiu prywatnym przyciągała ludzi, którzy liczyli na korzyści wynikające z takiej znajomości. Oszukano ją nie raz, okradano. Zdrady doświadczała nawet ze strony teoretycznie najbliższych osób, by wskazać męża i egoistyczną matkę, którzy dążyli do przejęcia majątku Callas co najmniej tak, jakby mieli te bogactwa zabrać ze sobą do grobu. Pazerność, nie tylko ich, doszła do głosu jeszcze silniej, gdy artystki już zabrakło.

Odeszła w kwiecie wieku, „śpiewaczka, która głęboko rozumiała nie tylko wykonywaną przez siebie muzykę, lecz również słowa i osobę, którą portretowała. Callas może i nie miała najwspanialszego głosu XX stulecia, ale z pewnością była najwybitniejszą wykonawczynią operowego belcanta. Na zawsze odmieniła oblicze opery" (str. 9). Jak pisze sama Edwards, próbowała „przywrócić do życia prawdziwą Marię Callas". I sądzę, że jej się to udało. Stworzyła wielowymiarowy i pełny obraz artystki. Pokazała ją nie tylko jako gwiazdę, ale kobietę z krwi i kości, która miała liczne zalety, ale i wad jej nie brakowało. Z pasją pisze więc o Marii-primadonnie i Marii-kobiecie, zachowując idealną równowagę w proporcjach. Bo tak naprawdę, jeśli nie zna się oper, w których ona śpiewała, opis ich treści czy dekoracji, może być nużący - a zapewniam, że wcale tak nie jest; w tej publikacji każdy element wydał mi się równie fascynujący i ważny dla całości odbioru i oceny. Autorka nie tylko przeanalizowała wszystkie dostępne źródła, ale rozmawiała z tymi, którzy jej bohaterkę znali osobiście; sama także widziała ją na żywo w londyńskiej Royal Opera House. W naprawdę porywający sposób oddała swoje oszołomienie tamtym występem i podziw dla Callas.

„Maria Callas. Primadonna stulecia" to jedna z lepszych biografii, jakie kiedykolwiek czytałam. To dopracowana, merytoryczna, rzetelna i intrygująca opowieść o wyjątkowej kobiecie, która osiągała niebywałe sukcesy, zdobyła miłość wielbicieli, ale jednocześnie, w życiu prywatnym, nie doświadczyła pełni szczęścia, na jakie bez wątpienia zasługiwała. Wyrażam uznanie dla Anne Edwards, że w tak brawurowy sposób przybliżyła jej postać.


Recenzent: Paula Klich

Anne Edwards

Maria Callas. Primadonna stulecia

Tłumaczenie: Mieczysław Godyń

Uwielbiana, pożądana i samotna. Porywająca biografia legendarnej divy

Była jedną z najbardziej pożądanych kobiet swoich czasów. Jej zachwycające arie operowe rzucały na kolana tłumy. Kochana i uwielbiana, prywatnie była inna niż na scenie. W rzeczywistości porywcza i wybuchowa, z wyrachowaniem zdradzała męża. Jednak los nie był jej dłużny. Sama została skrzywdzona przez kochanka – najbogatszego wówczas człowieka na świecie – Arystotelesa Onassisa. To on zmusił Callas do ukrywania ciąży, później dziecka, które zmarło kilka dni po porodzie, a wreszcie porzucił ją dla Jacqueline Kennedy.
Życie Callas to opowieść o wzlotach i upadkach. O licznych skandalach, samotności i odrzuceniu. O złotej erze opery, triumfach na legendarnych scenach La Scali i Metropolitan Opera oraz współpracy z największymi artystami epoki.
Edwards przeanalizowała wszystkie standardowe źródła, a oprócz tego sama przeprowadziła sporo wywiadów (…). Jest porażona publicznymi triumfami i prywatnymi smutkami Callas, a swoje zafascynowanie przekazuje czytelnikowi w imponująco skuteczny sposób.
Terry Teachout, “The New York Times”