Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Czas tęsknoty

Piękna, ale i trudna lektura

Nostalgiczna okładka „Czasu tęsknoty" była jednym z czynników, dla których zdecydowałam się na kupno debiutanckiej powieści Adriana Grzegorzewskiego. Długo musiała odleżeć na półce, ale dzięki temu ochota na lekturę nie malała, a wręcz narastała, aż wreszcie poczułam, że to jest ten najlepszy moment.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, gdy przewróciłam kilka stron, jest fantastyczny język - poetycki, zwłaszcza, gdy była mowa o uczuciach, i plastyczny, więc wszystkie obrazy kreślone piórem autora stają przed oczami jak żywe. Myślę, że ogromne znaczenie ma tutaj fakt, że Kresy to rodzinne strony rodziców Grzegorzewskiego i odczuwany przez niego sentyment przełożył się również na warstwę językową.
W ogóle tęsknota to słowo-klucz dla niniejszego utworu. Mamy więc tęsknotę pisarza za Polską minioną, ale także tą współczesną - pan Adrian jest emigrantem, mieszka i pracuje w Londynie. No i oczywiście tęsknota jest głównym motywem samej fabuły. Z tym że przybiera ona różne oblicza. Bo nie chodzi tutaj tylko o to, że tęsknią do siebie Swieta i Piotr, rozłączeni przez wojenną zawieruchę - tęsknią w zasadzie wszyscy bohaterowie, każdy za czym innym. Bo można powiedzieć, że Polacy tęsknią za spokojem i życiem, które dobrze znali, gdy wojna obraca ich świat w gruzy. Tęsknią też Ukraińcy - choć nie da się pojąć i zaakceptować metod, jakie wybrali do realizacji swoich celów - za własnym państwem, za samostanowieniem. Jedni i drudzy, dotąd żyjący pokojowo, dostali się w tryby wielkiej Historii i tak naprawdę ich uczucia nie liczą się dla nikogo z tych, którzy rządzą ówczesnym światem i chcą go sobie podporządkować...

„Czas tęsknoty" nie ucieka od tematu rzezi na Wołyniu i osoby wrażliwe mogą mieć problem z przebrnięciem przez fragmenty dotyczące tego, co robiła Ukraińska Powstańcza Armia. Choć, jak pisze sam Grzegorzewski, opisy te starał się złagodzić „tak bardzo, jak to było możliwe" (str. 410), to rozmiar tych zbrodni i skala brutalności oprawców poraża. Osobiście takie makabryczne detale w powieściach mogę czytać bez większego trudu, ponieważ potrafię przystopować wyobraźnię, zatrzymać ją, by nie podsuwała mi kolejnych obrazów (dlatego też nie mogę oglądać „strasznych" filmów, jak ja to nazywam, bo wtedy obrazy takie dostaję gotowe i zostają mi one w pamięci, nawet gdy tego nie chcę). Tutaj się nie dało - nie dość, że opierają się one na autentycznych dokumentach, to jak wspomniałam, Grzegorzewski pisze plastycznie, więc nie inaczej jest, jeśli chodzi o te szczegóły. Ale jeśli to jest wersja złagodzona, to nie chcę wiedzieć, jak dokładnie wyglądała rzeź na Polakach. A najbardziej okrutne i nieludzkie jest to, jak postępowano z małymi dziećmi...

Mam jednak, wobec ogólnej, jak najbardziej pozytywnej oceny, dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy niektórych bohaterów - można odnieść wrażenie, iż autor ich porzucił, albo zapominając o postawieniu kropki nad i, bądź nie mając pomysłu na rozstrzygnięcie ich losów (mam na myśli Martę i Jegora, nawet jeśli była to szuja paskudna). A zarzut numer dwa brzmi: panie Grzegorzewski, jak pan mógł doprowadzić do takiego zakończenia?!

Ponieważ powieści historyczne uwielbiam, „Czas tęsknoty" prędzej czy później musiał znaleźć się na mojej liście książek przeczytanych. Ogromnie się cieszę, że powstają takie utwory: które na bazie wątku fikcyjnego (choć wielce prawdopodobnego bądź skompilowanego z kilku postaci rzeczywistych i ich doświadczeń) potrafią zaszczepić miłość do historii. Wprawdzie w moim przypadku nie trzeba było tego robić, bo to uczucie zalęgło się we mnie już dawno, ale jestem przekonana, że pod wpływem fabuły Adriana Grzegorzewskiego wiele osób sięgnie po inne lektury związane z dziejami Kresów.


Recenzent: Paula Klich

WZRUSZAJĄCA OPOWIEŚĆ O ZAKAZANEJ MIŁOŚCI I OGROMNEJ TĘSKNOCIE

Historia, która na długo pozostaje w pamięci

Jest upalne lato 1939 r. Młody warszawiak Piotr Ochocki przyjeżdża do Bedryczan, małej wioski na Kresach, żeby poznać rodzinne strony swojej matki.

Ale nie będą to zwykłe beztroskie wakacje. Znad obu granic nadciąga widmo wojny - nawet w malutkich Bedryczanach, gdzie wszyscy się znają, narasta wrogość miedzy sąsiadami: Polakami i Ukraińcami. Piotr wie, że zapuszczanie się na ukraińską stronę wsi naraża go na wielkie niebezpieczeństwo.

A jednak to wszystko przestaje mieć znaczenie w dniu, kiedy po raz pierwszy spotyka piękną Ukrainkę Swietę. Już wie, że teraz nic nie będzie takie samo, wszelkie zakazy przestają się liczyć…

Ale co się wydarzy, kiedy rozdzieli ich wojna?
Czy czas tęsknoty się skończy?