Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

12.06.2017

Magdalena Kordel: Chętnie przeniosłabym się w XIX wiek

 

W czerwcu premiera "Córki wiatrów", pierwszego tomu nowej serii Wilczy dwór Magdaleny Kordel. To wciągająca opowieść o długo skrywanych tajemnicach, a także o sile więzi, magii wspomnień i meandrach uczuć.
Przeczytajcie rozmowę z autorką, którą przeprowadził Tomasz Kosiorek

 


Córka wiatrów... to jest chyba początek zupełnie nowej przygody. Czy to nowy rozdział w życiu i twórczości Magdaleny Kordel?
Takie mam wrażenie, bo różni się od moich poprzednich książek, aczkolwiek mam nadzieję, że moi stali czytelnicy znajdą tam to, co cenili w poprzednich powieściach. To książka, która w ogóle nie zahacza o współczesność. Dzieje się w czasach dawnych, koło 1840 roku, więc już samo to powoduje, że jest inna. Sprawiało mi niebywałą frajdę i dużo radości pisanie jej, szukanie, przekopywanie się przez rzeczy, które mogły mi pomóc. Przeczytałam sporo pamiętników, żeby ten świat, o którym piszę, wydawał się prawdziwy i realny. Zaczęłam też czytać powieści z XIX wieku. Wydawały mi się najlepszym źródłem, żeby zobaczyć, jak wyglądały wnętrza, jak się ludzie zachowywali, jak do siebie mówili.

Język jest najważniejszym narzędziem pisarza, a ty musiałaś tu dokonać pewnej ekwilibrystyki, żeby sobie ten język przyswoić i żeby zacząć nim mówić, żeby mówili nim twoi bohaterowie.
Chciałabym powiedzieć, tak jak pisarze zwykle mówią, że strasznie się namęczyli, że z każdym zdaniem się pocili, ale to w ogóle nie byłaby prawda. Ja po prostu jestem w stanie w jakiś sposób odwzorować język i styl tego, kogo czytam, i dlatego te książki,
o których mówiłam, te powieści z XIX wieku, były dla mnie bardzo pomocne, bo czytając je, automatycznie przestawiałam się na tamten język.

Zawsze miałaś ciągoty historyczne i w twoich książkach ciągle pojawiały się albo wycieczki w przeszłość, albo przedmioty, które wnosiły tę przeszłość. Mam poczucie, że teraz Magdalena Kordel powiedziała sobie: „Dobra, teraz sobie pozwolę i idę w ten XIX wiek, bo tam mnie ciągnie".
Teraz się odważyłam, bo do tej pory bałam się, że nie podołam. Bo to jest takie dotknięcie czegoś, czego my nie znamy i możemy się tego dowiedzieć, tylko czytając czyjeś wspomnienia lub czytając książki dotyczące danego okresu. Bałam się, że gdzieś się potknę, ale tak mnie ciągnęło... Pomyślałam sobie: „To jest to, co bym chciała robić!". No i zrobiłam. Zobaczymy, jak książka zostanie przyjęta.

Akcję swojej powieści umieszczasz w przeszłości, a czy jej bohaterowie są XIX-wieczni, czy są tacy, z którymi można się dzisiaj utożsamić?
Myślę, że jak najbardziej można się utożsamić. Oni mieli takie same problemy jak my, tylko troszeczkę inaczej je rozwiązywali. Czas był inny, ale tak samo kochali, tak samo nienawidzili, tak samo zmagali się z codziennym życiem i problemami, jak my to robimy, w związku z tym wydaje mi się, że oni są jak najbardziej żywi, z krwi i kości. Mam nadzieję, że będą budzili żywe emocje, bo o to mi również chodziło. Może troszeczkę inaczejwyglądało ich otoczenie, nie wszystko mogli zrobić tak, jak my robimy.

Na pewno nie sposób nie pokochać Pelasi. Pelasia dołącza do katalogu moich ulubionych postaci literackich. Kogo jeszcze przedstawisz i wprowadzisz do naszego życia?
Będzie właścicielka dworu Konstancja. Bardzo mocna, silna kobieta, która daje sobie ze wszystkim radę. Może to jest taka niecodzienna postać, bo wiadomo, że w XIX wieku zarządzanie majątkiem należało bardziej do mężczyzn niż do kobiet. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której Konstancja musiała sobie z tym poradzić sama. Nie chciała z nikim się wiązać i wzięła wiele obowiązków na swoje barki. Będzie Katarzyna, która nie pojawia się często, ale jest ważną postacią. Jest Jan, który odgrywa bardzo dużą rolę w powieści. Jest Sępiński. On mnie nadal intryguje, ponieważ ja niby mam plan na to, co się stanie z moimi bohaterami w kolejnych częściach, natomiast Sępiński jest dla mnie lekką zagadką i myślę, że zaskoczy czytelników. Nie jest jednoznaczny. No, jest i Pelasia, o której wspominałeś. Pelasia to niezłe ziółko, wnosi dużo kolorytu do całej powieści, to jest kobieta, która jednocześnie jest bardzo zaradna, trzyma dwór, ale jednocześnie jest zabobonna, wierzy w różne znaki, pamięta o wierze babki i prababki, wszystko to kultywuje.

To jest XIX wiek, więc na losy Polaków wielkim cieniem pada historia. Te wątki nie są bez znaczenia, chociażby ten cierń - ślad powstania.
Specjalnie wybrałam sobie taki moment, jest po powstaniu listopadowym, ale jeszcze przed powstaniem styczniowym. I wydaje mi się, że warto pokazywać życie zwykłych ludzi na tle tego, co się działo w kraju, bo wszystko, co się działo, kładło cień lub miało znaczenie. Te wątki historyczne bardzo wpływały na to, jak się rozwijały losy poszczególnych osób. Konstancja na przykład jest jednym z takich właśnie bohaterów. Jej mąż był zwolennikiem powstania, ale rozchorował się i do powstania nie poszedł. I to stawia ją w bardzo komfortowej sytuacji, bo jednocześnie ci, którzy mają wiedzieć, że mąż był po właściwej stronie, wiedzą, a jednocześnie ci, którzy nie powinni się tego domyślać, uważają, że stała po ich stronie. W drugim tomie takich postaci będzie więcej, bo zbliżamy się do różnych ważnych wydarzeń, które przetoczą się przez Polskę.

Brzmi to tak, jakby pisanie tej książki wymagało od Ciebie sporych studiów, przygotowania.
To była spora praca. Praca, która przynosiła mi ogromną radość. Ja uwielbiam się przekopywać przez książki i szukać wiadomości. Niebywałą radość sprawia mi również znajdowanie czegoś, czego się zupełnie nie spodziewam. Szukam konkretnej rzeczy, a nagle okazuje się, że z tej jednej konkretnej rzeczy wyrastają kolejne i kolejne... I właściwie mogłabym napisać już następne powieści, zupełnie nie związane z Wilczym Dworem, z "Córką wiatrów". Sporo pracy włożyłam w to, żeby dowiedzieć się, jakie były losy, jak historia oddziaływała na zwykłych ludzi. Stąd te moje ciągotki do szukania pamiętników. Do czytania gazet z tamtego okresu, bo stamtąd można też wiele rzeczy wyciągnąć. Właściwie wszystkie te anegdotki, opisy najazdów są oparte na konkretnych wspomnieniach.

Jak się czuje autor, który ma na swoim koncie już duże serie, bo i Uroczysko, i Malownicze, mające olbrzymie rzesze czytelników. No, pewnie przede wszystkim czytelniczek. Zaczynasz nową przygodę, zaczynasz coś zupełnie nowego, mówisz, że różne rzeczy zrobiłaś po raz pierwszy. Jakie to uczucie?
Stresujące w tej chwili. Na początku było bardzo intrygująco, bo robiłam coś, czego do tej pory jeszcze nie robiłam, odważyłam się na coś, na co do tej pory nie miałam odwagi. Ale w tej chwili, kiedy książka jest skończona, za chwilę trafi do rąk czytelników, przeżywam ogromny stres. Nie wiem, jak zostanie przyjęta, bo tak jak wspomniałeś, to jest coś, czego nie było do tej pory. To już nie jest Malownicze.

Czy to znaczy, że w domu jesteś obłożona książkami, literaturą, gazetami z epoki? I czy Twoja rodzina już zaczyna mówić waćpanie?
Tak, jestem obłożona stertami książek, notatkami, zeszytami. Syn zaczął podłapywać pewne frazy. Kiedy pisałam o Lwowie, to śpiewał lwowskie piosenki. Ale książki, bez względu na to, nad czym pracuję, co robię, są stale obecne.

Dlaczego zdecydowałaś się na akurat ten moment historyczny. To jest epoka, w której sama chciałabyś pożyć?
XIX wiek jest bardzo klimatyczny, romantyczny, a jednocześnie trzeba się było w tamtych czasach wykazać sporym hartem ducha. I z reguły nie można było się nie opowiedzieć po którejś ze stron. Ja bym się chętnie do tego XIX wieku na chwilę przeniosła, ale potem wróciła, bo mam wrażenie, że my byśmy w tamtych czasach nie przeżyli.

Wiemy już, że będzie kolejny tom, bo powiedziałaś, że pojawi się w nim sporo historii...
Po raz pierwszy napisałam na końcu swojej książki „Koniec tomu pierwszego". [śmiech] To też coś, co zrobiłam po raz pierwszy.