Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

08.05.2017

Biografia Bolesława Prusa - przeczytajcie fragment

W maju w Znaku ukaże się biografia najbardziej tajemniczego polskiego pisarza „Prus. Śledztwo biograficzne" Moniki Piątkowskiej.
Autorka, łącząc temperament detektywa z wnikliwością psychologa, przeprowadza drobiazgowe śledztwo i tworzy pełnowymiarowy portret pisarza genialnego i nie docenianego przez współczesnych, prześladowanego przez liczne manie, otoczonego kobietami i owładniętego szaleńczą zazdrością o sławę Sienkiewicza.
Już dziś możecie przeczytać fragment książki!
___________________

To nigdy nie był dom, o którym Aleksander myślałby z czułością i do którego chciałby wracać myślami. Przeciwnie, miejsce, w którym się urodził, budziło w nim niepokój i ten rodzaj uczuć, który nakazywał milczenie i nieufność. Literacka Warszawa, być może zaintrygowana pseudonimem, który Aleksander przybrał, gdy rozpoczął dziennikarską karierę, a być może dlatego, że wyczuła jego lęk, przez długie lata próbowała dociec, gdzie ów dom stoi i komu naprawdę daje schronienie. Mówiono wówczas, że Aleksander coś ukrywa, że być może nie jest dzieckiem szlacheckim, a wielu uwierzyło nawet, że jest po prostu przechrztą, synem żydowskiej rodziny, który ukrył się przed światem za podwójną fosą: najpierw przybierając nazwisko Głowacki, a potem ukrywając je za literackim pseudonimem Bolesław Prus.
Gdy Aleksander zmarł, jeden z jego nałęczowskich przyjaciół, regionalista i publicysta Henryk Wierciński, postanowił w końcu na własną rękę ustalić fakty. Człowiek, którego poprosił o pomoc, po kilku tygodniach doniósł mu wreszcie, że Aleksander nie urodził się ani w Puławach, jak przypuszczano, ponieważ mieszkała tam część jego rodziny, ani w Lublinie, gdzie odwiedzał krewnych, ani w domu ojca we wsi Żabcze, lecz, co wydawało się zaskakujące, w Hrubieszowie. Zapis odszukany tam w księdze metrykalnej dowodził, że przyszedł na świat 20 sierpnia 1847 roku, o godzinie jedenastej wieczorem, jako legalny syn małżonków wyznania katolickiego Apolonii z Trembińskich Głowackiej i Antoniego Głowackiego. Jedyną więc zagadką pozostawał dom - jeden z ładniejszych w mieście, murowany, zwrócony do świata reprezentacyjnym balkonem podpartym czterema kolumnami i szerokim frontem zdobionym ośmioma oknami. Stuletni budynek, w którym Aleksander przyszedł na świat, nie był siedzibą jego rodziny, lecz należącą do parafii Świętego Michała plebanią, na której w owym czasie gospodarował obcy Głowackim czterdziestotrzyletni ksiądz Feliks Troszczyński.