Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

25.10.2016

Joanna Bator z nagrodą im. Stefana Heyma

Znakomita polska pisarka Joanna Bator została laureatką Międzynarodowej Nagrody im. Stefana Heyma. Autorkę „Wyspy łzy" nagrodzono za pisanie o tożsamości, historii i wykluczeniu. Wyróżnienie przyznawane jest co trzy lata. Laureatami zostają autorzy i publicyści, którzy tak jak Stefan Heym biorą udział w debacie politycznej i społecznej oraz walczą o wartości moralne. Nagrodę przyznaje miasto Chemnitz, którego honorowym obywatelem był Heym. Dotychczas nagrodę otrzymali: w roku 2008 - Amos Oz, 2011 - Bora Cosić, 2013 - Christoph Hein.

Gala wręczenia nagrody w wysokości 20 tys. euro odbędzie się w kwietniu 2017.

A jeszcze w tym roku w Znaku ukaże się nowa książka Joanny Bator „Rok królika".

Autorka bestsellerów wraca na Wyspę Łzę od nowa

"Naprawdę można od tego zwariować."
/Karolina Sulej, „Wysokie Obcasy”/

"Są podróże, które nigdy się nie kończą. Mimo iż przeszło się od punktu A do B, jak się planowało, spakowało i rozpakowało się bagaże, pozostaje świadomość, że wędrówka była jeśli nie zupełnie daremna, to jednak pozostawiła dojmujące uczucie niedosytu, niedopowiedzenia, wręcz klęski, jak jedno z tych rozstań, w których zbyt pochopnie zamknęło się za kimś drzwi, czy, co gorsza, zamknięto je za nami. Taka była dla mnie Wyspa Łza."
(fragment)

„A gdyby tekst naprawić jak rozbitą czarkę do herbaty?” Od tego pytania zaczyna się nowa odsłona podróży sprzed kilku lat. Japońska metoda kintsugi, w której używa się żywicy i złota, opisana przez Joannę Bator w powieści Purezento, w Wyspie Łzie od nowa staje się techniką literacką. W nowej wersji tej osobistej opowieści autorka sięga głębiej w rodzinną historię i opowiada, dokąd zaprowadziła ją droga, która wtedy wydawała jej się klęską, a z perspektywy czasu okazała się przemianą: Dziś te dni w szklanym domu koło Gale, kończące wyprawę, gdy już wiedziałam, że pierwszy raz nie zdołam wpasować się w podróż jak dłoń w rękawiczkę i do jej kresu będę cała samą siebie uwierać w tym pięknie, w dźwiękach tropikalnej nocy przecinanej przez buddyjskie śpiewy z pobliskiej świątyni, wydają mi się kluczowe dla Wyspy Łzy. To, co brałam za klęskę było zrzucaniem skóry, metamorfozą, w wyniku której i ta, ja, która tam pojechała śladem Sandry Valentine, znikała bez śladu. (fragment)