Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

28.09.2016

"Tajemnica zaginionej ślicznotki" - przeczytajcie fragment!

Już we wrześniu najnowsza powieść Eduarda Mendozy "Tajemnica zaginionej ślicznotki", w której na scenę ponownie wkracza niezapomniany i niepodrabialny damski fryzjer. Przeczytajcie fragment! 

1. Podstępny pies
Ogólnie rzecz ujmując, byłem w dobrym stanie. Nie szwankwały zdrowie, pamięć i tym podobne atrybuty. W tych warunkach i po tylu przygodach powinienem był wieść życie spokojne i pozbawione wstrząsów i takiemuż się właśnie oddawałem, gdy ugryzł mnie pies i wprawił w ruch całą machinę. Podążałem wówczas aleją San Pablo szybkim krokiem, nie zadzierając z nikim, w stronę przystanku autobusowego; niosłem zamówienie. Od pewnego czasu pracowałem w chińskiej restauracji i powierzono mi owo zlecenie ze względu na mój podwójny status autochtona, zatem znawcy zawiłej sieci komunikacji miejskiej, a zarazem obywatela posiadającego stosowne papiery, co mogło okazać się ważne, gdyby zatrzymali mnie stróże prawa. Niektórych z owych papierów wolałbym wprawdzie nie mieć, lecz niewątpliwie lepiej było być notowanym niż należeć do rozrośniętej społeczności bezpapierowców, co było udziałem pozostałych pracowników firmy tudzież osób, które wniosły w nią wkład kapitałowy, dostawców i sporej części klienteli. Restauracja została założona przez pewną wzorową rodzinę w lokalu, gdzie mieścił się ongiś skromny zakład prowadzony przeze mnie, to jest wszawy w przenośnym i nieprzenośnym słowa tego znaczeniu salon fryzjerski. Jako dobrodziejstwo inwentarza znalazłem się w składzie szczupłego dobytku nowego przedsiębiorstwa, a gdy w kilka miesięcy później rzeczona rodzina przekazała interes poważnej sieci chińskich restauracji, przekazała i mnie jako zarządcę, kucharza, kierownika magazynu, księgowego, szefa kelnerów i animatora podczas wieczornych spektakli, przy czym rzecz jasna byłem nim tylko nominalnie, ze względu na wspomnianą już kwestię papierów, jako że w rzeczywistości powierzono mi obowiązki posłańca, pomywacza, przepychacza rur, likwidatora odpadów, eliminatora karaluchów i szczureadora. Skądinąd nie sądzę, żeby jakikolwiek z tych szczegółów miał wpływ na decyzję psa, który mnie ugryzł, pomijając zapach dochodzący z kartonowych pudełek zamówionych telefonicznie przez klienta z dostawą płatną przy odbiorze. Choć odczuwam wobec psów mieszankę strachu i odrazy, a ten, który mnie zaatakował i ugryzł w kostkę, był całkiem sporych rozmiarów, sam w sobie incydent ów uznałbym za błahostkę, jako że moi pracodawcy wymagali w celach reklamowych, bym doręczał zamówione dania w stroju wojownika z Xian, a zbroja, choć z taniego plastiku, a nie z terakoty, okazała się wystarczająca, by ochronić mnie przed kłami psa, zdezorientować go i pozbawić ochoty na powtórzenie doświadczenia. Wprawdzie w rezultacie przestrachu i uderzenia upuściłem kartonowe opakowania i zawartość jednego z nich wysypała się na ulicę, lecz jako że chodziło o przystawkę noszącą miano „małże marynowane pow pow", bez większego wysiłku pozbierałem je wszystkie z wyjątkiem jednego, który uszedł na drzewo, i umieściłem ponownie w pudełku bez uszczerbku dla wyglądu i smaku. Na wykonywaniu tej czynności zastała mnie dama w średnim wieku, dobrze ubrana i ufarbowana, która wymachując smyczą, wykrzyknęła:
 - Można wiedzieć, co pan zrobił mojemu psu?
 - Ja nic - odrzekłem. - Psy budzą we mnie odrazę.
Odpowiedź ta najwyraźniej uspokoiła ją co do moich intencji, ponieważ w dalszej kolejności zwróciła się do psa:
 - Niedobry, niedobry.
A następnie znowu do mnie:
 - Nie wiem, co w panu mogło go rozdrażnić. Dotychczas Paolo gryzł tylko dzieci. Dorosłych nigdy, a tym bardziej łachmytów. Paolo, przeproś pana. - Paolo rozstawił tylne łapy i wydalił na bruk ciemny klocek. - No dobrze - skwitowała właścicielka. - Sprawa zamknięta. Niech panu nie przyjdzie do głowy zgłaszać tego zdarzenia. Paolo nie był szczepiony i straż miejska mogłaby go zarekwirować. Jeśli obieca pan, że zapomni o tej bagatelce, wynagrodzę panu wszelkie niedogodności. Proszę podać numer rachunku, a przeleję panu pieniądze, gdy tylko wrócę do domu.
Dawno temu otworzyłem rachunek bieżący w La ­Caixa, ale sam bank zablokował go prewencyjnie już w momencie otwarcia.
 - Wolałbym gotówkę - oznajmiłem.
 - Mam przy sobie tylko dziewięć euro.
 - To piękna kwota.
Wyjęła z torebki portmonetkę, a z niej banknot pięcioeurowy i kilka monet, i wręczyła mi je, po czym odeszła z Paolem przy nodze. Gdy zostałem sam, dokuśtykałem do pustej ławki i usiadłem. Z mego umysłu odpłynęły myśli całkowicie go zaprzątające do tej pory (futbol), a ich miejsce zajął wir wspomnień i refleksji, który wywołał w mej głowie zamęt i wprowadził mnie niemalże w trans. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeniosłem się w inne miejsce i czas, o wiele lat wstecz, gdy zbieg rozlicznych niepomyślnych okoliczności umieścił moją osobę w instytucji, gdzie znalazły schronienie, raczej pod przymusem niż dla przyjemności, jednostki, którym udało się połączyć chwiejną równowagę umysłową z nagannym zachowaniem i nawracającą niezdolnością do przekonania wysokiego sądu o swej niewinności...ej czyste.

Eduardo Mendoza

Tajemnica zaginionej ślicznotki

Tłumaczenie: Marzena Chrobak

Kultowy bohater Eduardo Mendozy, damski fryzjer, mierzy się z najtrudniejszą kryminalną aferą w swojej karierze.

Kiedy popularna topmodelka Olga Baxter ginie w zagadkowych okolicznościach, damski fryzjer zostaje wrobiony w jej zabójstwo. By dowieść swojej niewinności, musi stoczyć niebezpieczną rozgrywkę z tajemniczym syndykatem, którego bogaci członkowie od lat trzęsą przestępczym półświatkiem Hiszpanii. Z pomocą nieoczekiwanie przyjdzie mu nowy pomocnik, czarujący transwestyta o pseudonimie panna Westinghouse.

Bardziej przenikliwy niż Herkules Poirot, kreatywny w działaniu niczym Sherlock Holmes, bezkompromisowy w dążeniu do prawdy jak Mikael Blomkvist. Kultowy bohater Eduardo Mendozy, damski fryzjer, mierzy się z najtrudniejszą kryminalną aferą w swojej karierze.

Przezabawna i trzymająca w napięciu historia kryminalna, którą mogliby wymyślić Pedro Almodóvar z Agathą Christie na wspólnej herbatce „z prądem”.

Błyskotliwa drwina z wojującej lewicy i pogrążonej w swoich obsesjach skrajnej prawicy, dynamiczna akcja, żonglerka literackimi konwencjami – wszystko to sprawia, że Tajemnica zaginionej ślicznotki jest przepysznym i lekkim daniem dla wszystkich smakoszy kryminału i komedii.