Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

27.02.2015

Joanna Bator w Krakowie

Serdecznie zapraszamy na spotkanie z pisarką, laureatką Nagrody Literackiej Nike - Joanną Bator wokół jej najnowszej książki Wyspa łza

Autorka spotka się z czytelnikami w piątek 27 lutego o godz. 19.00 w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie (ul. Marii Konopnickiej 17).

Na spotkaniu pojawi się też prof. Przemysław Czapliński oraz Krum Angelov Krumov. Fragmenty książki przeczyta Anna Polony.

 Wejście tylko za okazaniem bezpłatnych wejściówek.

Zaproszenia będzie można odbierać już od 18 lutego (środa) od godz. 9.00 w dwóch punktach informacji miejskiej:

- w Pawilonie Wyspiańskiego (pl. Wszystkich Świętych 2) oraz

- w Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego (przy ul. Powiśle 11).

Każda osoba będzie mogła odebrać maksymalnie dwie wejściówki. Nie ma możliwości wcześniejszej ich rezerwacji.

Organizatorami spotkania są: Wydawnictwo ZNAK oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe. 

fot. Raphael Zubler

Autorka bestsellerów wraca na Wyspę Łzę od nowa

"Naprawdę można od tego zwariować."
/Karolina Sulej, „Wysokie Obcasy”/

"Są podróże, które nigdy się nie kończą. Mimo iż przeszło się od punktu A do B, jak się planowało, spakowało i rozpakowało się bagaże, pozostaje świadomość, że wędrówka była jeśli nie zupełnie daremna, to jednak pozostawiła dojmujące uczucie niedosytu, niedopowiedzenia, wręcz klęski, jak jedno z tych rozstań, w których zbyt pochopnie zamknęło się za kimś drzwi, czy, co gorsza, zamknięto je za nami. Taka była dla mnie Wyspa Łza."
(fragment)

„A gdyby tekst naprawić jak rozbitą czarkę do herbaty?” Od tego pytania zaczyna się nowa odsłona podróży sprzed kilku lat. Japońska metoda kintsugi, w której używa się żywicy i złota, opisana przez Joannę Bator w powieści Purezento, w Wyspie Łzie od nowa staje się techniką literacką. W nowej wersji tej osobistej opowieści autorka sięga głębiej w rodzinną historię i opowiada, dokąd zaprowadziła ją droga, która wtedy wydawała jej się klęską, a z perspektywy czasu okazała się przemianą: Dziś te dni w szklanym domu koło Gale, kończące wyprawę, gdy już wiedziałam, że pierwszy raz nie zdołam wpasować się w podróż jak dłoń w rękawiczkę i do jej kresu będę cała samą siebie uwierać w tym pięknie, w dźwiękach tropikalnej nocy przecinanej przez buddyjskie śpiewy z pobliskiej świątyni, wydają mi się kluczowe dla Wyspy Łzy. To, co brałam za klęskę było zrzucaniem skóry, metamorfozą, w wyniku której i ta, ja, która tam pojechała śladem Sandry Valentine, znikała bez śladu. (fragment)