Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Każdy ma swoje Kilimandżaro

Opowieść, która chwyta za gardło

Wypełniona po brzegi emocjami, barwna opowieść o pasji, bohaterstwie i odwadze, bólu, cierpieniu. I choć ten opis może zabrzmieć dla niektórych jak reklama amerykańskiego filmu - po przeczytaniu książki przyznajemy, że jest prawdziwy. Bo ta niezwykła książka broni się sama.

Pokazuje bohaterstwo oswajania się z kalectwem, tragizmem losu, pytaniem: "dlaczego ja?" i odwagę spełniania marzeń, gdy doświadcza się niepełnosprawności - tak dotkliwie, jak bohaterowie tej książki - można się poddać, ale można też walczyć. Oni nie tylko walczą, oni wygrywają i sięgają po więcej - aż w końcu - jakby było mało - wspinają się na Kilimandżaro. Napisana w sposób mistrzowski - bez patosu i sztuczności, prawdziwie i poruszająco, a zarazem z lekkością i humorem.

W naszych nowoczesnych, zblazowanych czasach trudno wywołać prawdziwe wzruszenie. Autorce tej książki i jej bohaterom udaje się to bez trudu. I właściwie mimochodem. Ich opowieść chwyta za gardło - być może dlatego, że nie ma w niej cienia pozy i fałszu, a jest życie. Pokora - słowo niemodne - ale samo przychodzi na myśl, bo właśnie pokory uczą nas bohaterowie opowieści.

Czy każdy z czytających po jej lekturze odkryje swoje Kilimandżaro? Na pewno, choć przez moment spróbuje - i taka jest siła tej książki - od której nie sposób się oderwać... Dobrze, że powstała taka książka i dobrze, że jest Fundacja Anny Dymnej (pomysłodawczyni wyprawy), która daje szansę na takie zwycięstwa.

 


Recenzent: Joanna Pulchna

”Sto metrów wyżej swoją walkę toczy Angelika. Idzie z nią trzech tragarzy i Bogdan. Co dziesięć minut zmieniają się, niosąc Angelikę na plecach. Po kilku takich zmianach jeden z tragarzy całkiem opada z sił. Angelika patrzy w ciemność z nadzieją, że zobaczy Gilman's Point, ale to niemożliwe.
„Popatrzyłam na twarze tragarzy i Bogusia. Były śmiertelnie blade, mieli nieobecne oczy i z trudem łapali oddech. Nogi po kolana zapadały im się w pyle i żwirze. Czułam ich mękę i marzyłam o tym, żeby nic nie ważyć. Miałam skostniałe ręce i nogi, bolał mnie cały kręgosłup. Chciało mi się płakać, ale resztką sił się powstrzymałam. Nie chciałam ich jeszcze bardziej osłabiać. A potem znów usłyszałam ciężki oddech Bogusia oraz przewodników i powiedziałam, że schodzę na dół. «Co ty mówisz?» - zapytał Bogdan, jakby się ocknął z letargu. «Schodzę na dół. Dziękuję za wszystko! A ty idź na górę!» - odpowiedziałam. Zazwyczaj mam problemy z podejmowaniem decyzji. Wtedy nie miałam wątpliwości. To było moje Kilimandżaro” - powie po powrocie z wyprawy.” fragment książki
  5895 metrów nad poziomem morza. Na taką wysokość wznosi się słynne Kilimandżaro, najwyższa góra Czarnego Lądu. We wrześniu na jej szczyt wyruszyła z Polski niezwykła wyprawa, zorganizowana przez Fundację „Mimo Wszystko”, złożona z dziewięciu niepełnosprawnych osób. Wśród nich znaleźli się między innymi: Jan Mela, najmłodszy zdobywca obu biegunów, który w wyniku porażenia prądem stracił prawą rękę i lewą nogę, Katarzyna Rogowiec, wybitna paraolimpijka i złota medalistka z Turynu, niewidomy od urodzenia Łukasz Żelechowski oraz Krzysztof Gardaś, dla którego to już drugie wejście na ten szczyt. Oprócz zmagania się z dużymi różnicami temperatur, rozrzedzonym powietrzem i zmęczeniem, przyszło im się zmierzyć przede wszystkim ze swoimi słabościami i ograniczeniami. Uczestnicy zdobyli szczyt 5 października 2008 r. o godz. 7.30.
Część pieniędzy ze sprzedaży książki zostanie przekazana Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Przeczytaj recenzję