Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

PRL bez makijażu

Obrazki sprzed lat

Życie w Polsce Ludowej wyglądało inaczej niż dziś, z czego młode pokolenie nie do końca zdaje sobie często sprawę. Życie to było pełne absurdu i sytuacji dziś wzbudzających salwy śmiechu. Jednak ludzie wtedy musieli tak żyć, nie było innego wyboru. Dziś idąc do sklepu możemy kupić, czego tylko dusza zapragnie. Wtedy kupno artykułów codziennego użytku stanowiło nie lada wyczyn i wielki powód do dumy przed całą rodziną. Przypominało to powrót z tarczą z pola bitwy.

„Abecadło PRL" Zdzisława Zblewskiego przypomina, jak wyglądała codzienność Polaków i ich rodzin w komunistycznym państwie. Mało kto dziś pamięta, że w 1976 roku wprowadzono w Polsce możliwość zakupu niektórych produktów na kartki. Tak było z cukrem, mięsem czy benzyną. Z biegiem czasu doszły nawet takie produkty jak: masło, kasza, ryż, mydło, papierosy, a nawet słodycze. Prawda jest jednak taka, że nawet posiadanie takiej kartki nie dawało pewności, że coś w ogóle da się kupić. W punktach skupu makulatury otrzymywało się pokwitowania uprawniające do zakupu papieru toaletowego. 1 kg oddanej makulatury uprawniał do zakupu jednej rolki papieru. Inna sprawa, że aby kupić papier toaletowy to często trzeba było wystać go w wielogodzinnych kolejkach. Stało się praktycznie za wszystkim, często na ulicy. Zdarzało się, że aby kupić takie dobra jak telewizor, pralka czy rower, trzeba było pod sklepem stać kilka dni, dzień i w nocy.

Jedynymi dobrze zaopatrzonymi sklepami były wtedy Pewexy (na Śląsku Gewexy) i sklepy Baltony. Zakupów można tam było dokonywać tylko za waluty wymienialne lub bony walutowe. Sklepy te były bardzo dobrze zaopatrzone. To powodowało, że dla zwykłego zjadacza chleba były one mało dostępne. Wtedy w Polsce nie można było oficjalnie kupić dolarów czy innej waluty. Dlatego też ktoś bez rodziny za granicą miał niewielkie szanse na zakupy.

Dziś ludzie narzekają, że na ulicach pojawia się mało policjantów i dlatego czują się mniej bezpiecznie. W czasach PRL-u milicjantów było w miejscach publicznych aż do przesady. Najwięcej w pobliżu dworców PKP i PKS. Wynikało to z tego, że władza chciała dokładnie wiedzieć, kto przyjeżdża do miasta i dlatego milicjanci legitymowali, kogo tylko się dało.

Najważniejsza rola w życiu społecznym przypadała jednak prominentnym działaczom PZPR. Legitymacja członkowska otwierała wiele drzwi. Działaczy określało się często mianem aktywu. Byli to członkowie władz PZPR różnych szczebli. Był również aktyw robotniczy np. z Lechem Wałęsą na czele reprezentujący interesy robotników. W przemyśle często były przypadki współzawodnictwa pracy. Do rywalizacji stawały np. brygady pracy socjalistycznej. Niedościgłym wzorem pracy był komunista Stachanow, który śrubował normy do niebotycznych granic. Celem tego współzawodnictwa było podniesienie wydajności poprzez zawyżenie norm produkcyjnych. W Polsce najbardziej znanymi stachanowcami byli Wincenty Pstrowski i Wiktor Markiewka.

W czasie rządów gen. Wojciecha Jaruzelskiego „ulica" ironicznie „upiększała" ten czas nazywając go Jaruzelit. Nazwa nawiązywała do paleolitu i neolitu, czyli do czasów dość prymitywnych. Lata 80. takie właśnie były.

Czy ktoś dziś wie, co to była polska Katanga? Edward Gierek dobrze tę nazwę zapamiętał. Tak nazywano Śląsk, który za rządów I sekretarza KW PZPR w Katowicach stał się potęgą. Ostatnia dekada rządów komunistycznych była także świadkiem manifestacji spacerowych. Społeczeństwo doskonale zdawało sobie sprawę, że główne wiadomości o 19.30 są sterowane i mało mają wspólnego z prawdą. Dlatego na wezwanie Solidarności ludzie demonstracyjnie wychodzili na spacery o 19.30 dając władzy do zrozumienia, że nie zamierzają oglądać wiadomości w telewizji. Zresztą wtedy były tylko dwa kanały telewizji.

To nie te czasy co dziś. Dziś każda rodzina może kupić samochód, jaki tylko chce. W czasach „komuny" takim luksusem był fiat 126 p żartobliwie nazywany volkswagierek. W czasach rządów Hitlera volkswagen też miał być samochodem dla przeciętnej rodziny podobnie jak „mały fiat".

W niespokojnych latach 80. funkcjonariuszy MO często nachodzili w domu osoby należące do opozycji, co często kończyło się zatrzymaniem na „cztery osiem", czyli na 48 godzin.

Ciekawych zjawiskiem PRL-u byli bikiniarze. Kochali oni muzykę jazzową. Nosili szerokie marynarki, wąskie spodnie i jaskrawo kolorowe skarpetki. Bardzo lubili czerwony kolor. Działało to na władze jak płachta na byka. Uważano ich za przejaw naśladownictwa kultury amerykańskiej. Dlatego usilnie ich zwalczali.

„Abecadło PRL" Zdzisława Zblewskiego obejmuje znacznie więcej haseł, bo aż 240. Jest z czego wybierać. Upływający czas powoli wymazuje z naszej pamięci wiele takich i innych, często kuriozalnych zachowań czy zdarzeń. Dlatego warto sięgnąć po tę pozycję, by przypomnieć sobie najważniejsze obrazy komunistycznej Polski.

 


Recenzent: Wojciech Szyputa

Jak to możliwe, że frekwencja w wyborach do Sejmu wynosiła 99,87%?
Czy wiemy, kto zabił księdza Popiełuszkę?
Jakie były dzieje Konstytucji z 1952 roku?
Co zawdzięczamy Stalinowi?
Jakie wyzwania stały przed prymasem Wyszyńskim, a jakie przed generałem Jaruzelskim?
Czy Gomułka został usunięty wskutek precyzyjnie zorganizowanego spisku?
Jak wyglądała droga kariery kogoś, kto chciał znaleźć się w elicie władzy PRL?

PRL bez makijażu [...] stanowi zbiór artykułów oraz krótkich esejów powstałych na przestrzeni minionych siedmiu lat. Odzwierciedlają one moje zainteresowania historią polityczną PRL oraz sporami wokół komunistycznej przeszłości toczonymi po 1989 r. Wśród tych ostatnich bodaj najważniejszy dotyczy odpowiedzi na pytanie: jakim państwem była Polska Rzeczpospolita Ludowa?
(ze Wstępu Autora)