Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Liczby Charona

Matematyczne zagadki

"Królowa nauk" - matematyka, nigdy nie była moją mocną stroną. Cudem przebrnęłam przez nią w liceum, a jedyny dział, który mnie w niej fascynował to logika. I dzięki Bogu należę do tego pokolenia, które załapało się jeszcze na „starą maturę", gdzie matematyka nie była obowiązkowa. W najnowszej powieści Marek Krajewski do zagadki kryminalnej dodaje właśnie zagadkę matematyczną, a konkretnie analizę kwadratów liczbowych.

 

Mieszkańcy międzywojennego Lwowa żyli matematyką i umierali przez nią. Była sprawą życia i śmierci. Wszystko przez opracowanie teorii liczb szumiących, zwanych liczbami Charona. Można z nich odczytać opowieść o człowieku, wykonać kilka wzorów i przekształceń i będzie wiadomo, kiedy dany człowiek umrze, czy będzie cierpiał i jak zginie. We Lwowie zostaje w brutalny sposób zabita wróżbitka - Luba Bajdykowa. Zmarła miała obcięte włosy oraz gwóźdź wbity w podniebienie. Następnie zabójca wysyła policji pukiel obciętych włosów z zapisanym na kartce szyfrem - to trzydzieści sześć hebrajskich liter pisanych jedna za drugą, bez żadnej przerwy, w jednej linijce. Wkrótce, w podobny sposób, zamordowana zostaje prostytutka i również policja otrzymuje hebrajskie hasło, i kolejną zagadkę. Okazuje się, że każda litera hebrajska jest znakiem jakieś liczby. Na przykład za literę alef możemy podstawić liczbę 1, za lamed -30, zamiast resz- 200 i tym podobne. W ten sposób powstają kwadraty liczbowe. Każdy kwadrat ma bok utworzony z sześciu hebrajskich liter i jak tabela składa się z wierszy i kolumn, gdzie każdy wiersz po przetłumaczeniu ma sens. Luba, Bajdyk, choroba, gwóźdź - to wychodzi z odczytu kwadratu dla pierwszej ofiary, czyli wróżbitka zginęła od gwoździa i prze z chorobę weneryczną. Lija, Koch, arogancja, ręka, sznur - to kwadrat dla drugiej ofiary, czyli prostytutka zginęła uduszona sznurem, bo była arogancka i zarozumiała.


I tu czas na głównego bohatera powieści - Edwarda Popielskiego. Były komisarz policji dwa lata temu został wyrzucony z pracy za niesubordynację i wydawać się mogło, że najlepsze lata ma już za sobą. Cierpi na epilepsję, ledwo wiąże koniec z końcem, mając na utrzymaniu córkę, opiekunkę do dziecka i służącą. Traci też uznanie na uniwersytecie, na którym wykładał i zmuszony jest dorabiać udzielając korepetycji studentom. Poza tym czuje, że traci siły witalne, co jest powodem jego frustracji i jest o krok od alkoholizmu. Niewyjaśnione morderstwa stają się szansą dla Popielskiego na wyjście z dołka. Policja zatrudnia go jako eksperta od hebrajskiego, Biblii oraz pasjonata matematyki.


To właśnie on rozszyfrował hebrajskie litery i ułożył z nich kwadrat matematyczny. Dodatkowo Popielskiego odwiedza dawna studentka - Renata i składa mu propozycję rozwiązania pewnej zagadki. Szybko okazuje się, że obie sprawy są ze sobą powiązane, a w Popielskim ożywają siły witalne i zaczyna obdarzać daną uczennicę uczuciem oraz marzyć o stworzeniu nowego związku. Sprawy jednak nieco się komplikują...


To było moje pierwsze spotkanie z powieściami Krajewskiego. Trudno więc powiedzieć o sympatiach czy antypatiach. Powieść czyta się szybko, akcja wciąga, ale styl pisania chyba niekoniecznie przypadł mi do gustu. Niesmaczne, a wręcz odrażające opisy np. upodobań kulinarnych bohaterów (chyba, że to zabieg koniecznie obrzydzający wszystkim jedzenie), nie wspomnę już o pewnych czynnościach fizjologicznych, które są tu zbyt dokładnie przedstawione. Poza tym Krajewski nader często używana czasownika chędożyć, tak jakby w polszczyźnie nie było innych zamienników. I kompozycja ramowa powieści, którą stanowi wywiad przeprowadzany w norweskiej telewizji, to trochę nietrafiony zabieg. Chyba, że autor chciał w ten sposób wyrazić uznanie dla wielbicieli skandynawskich kryminałów.


Podsumowując dla wielbicieli kryminałów dobra pozycja, dla umysłów matematycznych też, ciekawy był zabieg wplatający zagadkę matematyczną do kryminalnej, pierwsze 100 stron czyta się z zapartym tchem, potem ten zachwyt stopniowo maleje. Warto jednak przeczytać, choćby dla opisów topografii międzywojennego Lwowa. Tak czy owak myślę, że Marek Krajewski na tym nie poprzestanie, a o losach Edwarda Popielskiego jeszcze usłyszymy...


Recenzent: Diana Dolińska

Każdy może zostać Bogiem, wystarczy tylko poznać matematyczne równanie.

Maj 1929 roku. Lwów. Komisarz Edward Popielski wyleciał z policji za niesubordynację. Wreszcie ma czas na rozwiązywanie zagadek matematycznych i… na miłość. Namówiony przez piękną Renatę podejmuje się ryzykownego zlecenia i szybko wpada w kłopoty. A we Lwowie znów wrze. Brutalne morderstwa wstrząsają miastem. I tylko policja wie, co kryje w sobie tajemniczy list od mordercy.

W Liczbach Charona Popielski ma szansę zmienić swoje życie – wrócić do policji i założyć rodzinę z ukochaną kobietą. Ale miłość jest ślepa, podobnie jak sprawiedliwość...

Marek Krajewski, ur. 1966 – pisarz, filolog klasyczny. Przez wiele lat prowadził na Uniwersytecie Wrocławskim zajęcia, z których zrezygnował, aby poświęcić się wyłącznie pisaniu książek. Autor bestsellerowych powieści kryminalnych o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim. Zadebiutował w 1999 roku Śmiercią w Breslau. Jego powieści ukazały się w osiemnastu krajach. Laureat m.in. Paszportu „Polityki”, Nagrody Wielkiego Kalibru, Nagrody Prezydenta Wrocławia.