Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Wyspa klucz

Magiczny reportaż o magicznym miejscu

„Wyspa klucz" Małgorzaty Szejnert to niezwykła książka. Tytułowa wyspa Ellis Island to maleńki skrawek ziemi, przez który przewinęły się miliony marzące o urzeczywistnieniu amerykańskiego snu. To książka o tych ludziach, a także o tych, którzy przez lata stali się symbolem Ellis Island: pracownikach na niej zatrudnionych. Ale to przede wszystkim podróż w to miejsce przez czas.
Zaledwie kilkadziesiąt lat dzieli nas od tamtej epoki. Na fotografiach możemy zobaczyć uchwycone w ówczesnym tam i teraz twarze rówieśników naszych rodziców lub dziadków, ludzi którzy podążyli za marzeniami. Pochodzili z różnych miejsc, na krótką chwilę linie ich życia złączyły się na statku i Ellis Island. Jakie były ich dalsze losy? Przed nimi było wszystko, co nam się kojarzy ze słowem Ameryka. Wojna, McCarthy, Woodstock, Wietnam, Kennedy, gwiezdne wojny, 11 września... Dzisiaj ich potomkowie opuszczają domki z ogródkiem na przedmieściach, by zatłoczoną autostradą dostać się do swojego biurowca, wracają do zatęchłych mieszkań na obrzeżach miast, walczą i giną w górach Afganistanu, z dala od wiecznego gwaru i tłoku zbierają plony amerykańskiej ziemi, rabują i mordują przechodniów ponumerowanych ulic metropolii, próbują znaleźć swoje miejsce, zrozumieć sens tego wszystkiego, kochają i nienawidzą, rodzą się i umierają... A czynią to dlatego, że kiedyś przed laty była taka myśl, był czyn, była Ellis Island. Dziś takich miejsc już nie ma. I nie może być w erze globalizacji. Wyspa została, ale jej czas minął. Tak jak minął czas ludzi ze zdjęć. Ludzi o niezwykłych oczach, o napiętych twarzach, nienaturalnie wyprostowanych sylwetkach... Magiczny reportaż o magicznym miejscu.

Recenzent: Marzena Pilarska

Małgorzata Szejnert, autorka książki Czarny ogród, zabiera nas tym razem w daleką podróż na Ellis Island, małą wyspę u wybrzeży Nowego Jorku, która przez lata była nazywana „bramą do Ameryki”. Od końca XIX wieku do lat 50. wieku XX mieściło się na niej centrum przyjmowania imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. W tym czasie przez wyspę przewinęło się blisko 12 milionów osób.
Większość przebywała na niej zaledwie kilka godzin. Ci, którzy mieli mniej szczęścia, spędzali tam nawet do kilkunastu miesięcy, przechodząc długotrwałą kwarantannę i najróżniejsze badania. Inni zaś byli po prostu odsyłani z powrotem, ponieważ zgodnie z ustawami imigracyjnymi zakaz wstępu obejmował: „idiotów, chorych umysłowo, nędzarzy, poligamistów, osoby, które mogą się stać ciężarem publicznym, cierpią na odrażające lub niebezpieczne choroby zakaźne, były skazane za zbrodnie lub inne haniebne przestępstwa, dopuściły się wykroczeń przeciw moralności” oraz tych, którzy nie mieli pieniędzy na podróż w głąb kraju.
Autorka nie tylko śledzi dramatyczne losy emigrantów polskich, żydowskich, niemieckich czy włoskich, ale dzięki ogromnej reporterskiej pasji i dociekliwości ożywia postaci pracowników stacji na Ellis Island - lekarzy, pielęgniarek, komisarzy, tłumaczy oraz opiekunek społecznych, a nawet przyzwoitek.
To fascynujący reportaż, bogato ilustrowany unikatowymi zdjęciami archiwalnymi.