Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Miłość oraz inne dysonanse

Książka z dysonansem

Czytam, rzec by można, namiętnie książki J. L. Wiśniewskiego. Cenię go szczególnie za jego krótkie formy, trafnie puentowane opowiadania o codziennych problemach opisanych w poruszający sposób. Czytam go zawsze uważnie, mając wrażenie, że każde słowo było wyważone i nieprzypadkowe. Tak, jestem jego fanką, choć przyznaję się, że przez jego powieści przebrnęłam z trudem lub nie przebrnęłam wcale. Chwilę przed premierą „Miłości..." ukazał się zbiór opowiadań „Moja bliskość największa". Znów opowiadania, znów dla mnie i do mnie, i według mnie, trafione. Nie dziwi więc fakt, że pokusiłam się też na „Miłość i inne dysonanse". Miałam ją w rękach już w dniu premiery. Z okładki składa mi się obietnicę, że będzie to książka pełna namiętności i muzyki. Więc czytam. Wszędzie; w komunikacji, w przerwach w pracy, w pustym (i nie pustym też) łóżku, czekając na spotkania.

 

Spotykam tam dwójkę ludzi. On niemiecki muzyk, z pochodzenia Polak, wita mnie w szpitalu psychiatrycznym. Ona Rosjanka z klasy wyższej, urzędniczka, więc tę klasę wyższą sponsoruje jej mąż, który traktują ją jak ozdobny gadżet na licznych służbowych spotkaniach. Równolegle toczą się ich losy. Zaciekawiło mnie rozdzielenie ich życia na dwa niezbieżne (do czasu) wątki. On, Struna, opowiada o sobie, ona, Anna, jest przeze mnie obserwowana, o jej uczuciach dowiedzieć się mogę po krótkich wstawkach z jej pamiętnika. Polski Niemiec ma misję, jego znajoma z zakładu, opowiadała o kobiecie, notabene Ukraince mieszkającej w Rosji, którą pewnego dnia pokochała i straciła bezpowrotnie. Misją jest odnalezienie Darii. Rosyjska urzędniczka wyjeżdża na jakiś czas do Niemiec na wystawę, (i tu myślałam, że ich losy się splotą, nic z tego! autorzy każą jeszcze na to czekać!) tam odkrywa inne barwy życia. W międzyczasie poznaję wiele wątków, które ukazują tragizm życia, pokazują, jak śmierć, zdrada, rujnują ludzką psychikę, ale poznaję także osobę - Joannę, która kocha Strunę i czeka na niego, bezwarunkowo, nie pyta, nie oczekuje, tego dziś się nie spotyka, choć w każdym żyje taka czekająca Joanna. Po wielu burzach, zawiłościach, które niekiedy pochłaniały mnie bez pamięci, bohaterowie w wyczekiwany przeze mnie sposób spotykają się. Iskrzy, nie trudno się domyślić. Koniec jednak nie zamyka całej historii. Cliffhanger? Czekać mam na ciąg dalszy?

 

Nie będę.

Dlaczego?

Tragizmu tej książce dodaje fakt, że jest dziełem dwóch autorów, chyba nie koniecznie na równym poziomie. Pani Irady Wowenko nie znałam i nie czytałam, dzięki p. Wiśniewskiemu wiem, że raczej nie poznam i nie przeczytam. Domniemam, być może krzywdząco i nie słusznie, że historię Anny przedstawia nam właśnie p. Irada. Tu pojawia się tytułowy dysonans. Nie mogłam spokojnie przebrnąć przez tę część. Niezaskakująca płytkość, nic nie wnoszące przemyślenia. Nie wiem, na ile autorzy się ze sobą komunikowali, mieli wpływ na ogólny obraz książki. Czytałam tę książkę miesiąc i to tylko dlatego, że po kilku rozdziałach z życia Anny rzucałam ją w kąt.


Cenię sobie, kiedy autor używa ciekawych zestawień słów, wstawia swoje myśli, które zatrzymują myśl czytelnika i coś w nich zmieniają. Lubię, kiedy z tego, co czytam, płynie jakaś mądrość, jakieś wiadomości, dowiaduję się czegoś nowego. U Wiśniewskiego, jako doktora chemii i fizyki, często przewijają się naukowe mądrości. Ciekawe, jaki byłby efekt, gdyby przeczytać tylko części Struny, albo tylko Anny. Ja wiem doskonale, której mogłabym sobie odmówić.

 

Mimo mojego rozczarowania, któremu dałam wyraz, polecam tę książkę dołączyć do swojej listy książek do przeczytania, póki wieczory są takie długie. Warto, dla historii bohaterów ze Szpitala Psychiatrycznego w Pankow, dla wcześniej wspomnianej Joanny i choćby dlatego, żeby dowiedzieć się, co mądry mężczyzna myśli o kobiecie, z którą jedno z pierwszych spotkań to wspólne spotkanie w łóżku. Okładka nie kłamie - znalazłam tam namiętność i muzykę, dysonans także.

 


Recenzent: Anna Olech

Nowe wydanie bestsellera!

Anna… Pojawiła się tak nagle, przypadkiem. Przypadkiem?! W Moskwie przypadek powinien otrzymać zupełnie inną definicję. Słuchałem Okudżawy i w tle ciągle słyszałem jej mocny, harmonijny głos. Odtwarzałem w pamięci obraz jej warg…

Struna – ceniony krytyk muzyczny, Polak z niemieckim paszportem. Rozwiedziony, bez rodziny, bez nadziei. Kiedyś marzył o tym, ze zostanie muzykiem, kochał do szaleństwa, ale ani muzyka ani kobieta nie były mu wierne. Anna – Rosjanka – żyje z dnia na dzień, w małżeństwie bez miłości. Chciała być aktorką, chciała mieć dzieci. Niestety, żadnego w tych marzeń nie udało jej się zrealizować.

Spotkali się przypadkowo, oboje samotni w Moskwie. Nie spodziewali się, że taka miłość w ogóle się zdarza. Niemożliwa, wbrew rozsądkowi, wbrew zasadom.

"Miłość oraz inne dysonanse" to pełna muzyki i namiętności powieść, pisana z dwóch perspektyw, z dwóch krajów, z dwóch serc. To opowieści o diametralnie różnych światach, dwóch równoległych losach, które połączył przypadek - w cieniu osobistych dramatów i niełatwych relacji polsko-rosyjskich.