Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Najemnik

Genialna książka, którą się czyta niemal jak powieść!

Na „Najemnika" Johna Geddesa czekałam odkąd tylko dotarła do mnie zapowiedź książki. Byłam ciekawa jak wygląda wojna oczami dobrze opłacanych, byłych wojskowych, policjantów, a niekiedy po prostu twardych ludzi, pracujących dla prywatnych firm. Tak więc jak tylko książka do mnie dotarła, mimo innych czytelniczych planów, od razu się za nią zabrałam.

Po jakichś dwudziestu kilku stronach zaczęłam się zastanawiać, czy czegoś nie pomyliłam, czy przypadkiem to nie jest jedna z tych powieści napisanych w oryginalny sposób. Energia bijąca z tekstu, sposób narracji, opisy... Wszystko było dziwnie płynne i plastyczne.

Zanim John Geddes wstąpił do wojska, a następnie do SASu, brytyjskich sił specjalnych, chciał zostać... aktorem! Dostał się nawet do szkoły teatralnej, gdzie spędził trochę czasu. Niemniej uważał, że potrzebne mu doświadczenie i swego rodzaju głębokie przeżycia, by lepiej się sprawdzić w wymarzonym zawodzie i wojsko miało mu to zapewnić. Tak, cóż, do szkoły nie wrócił, za to okazał się cholernie dobrym żołnierzem i jak pokazuje ta książka, zręcznym pisarzem.

„Wjeżdżając na przedmieścia, mijaliśmy olbrzymie tereny pokryte grobami, całe hektary mogił. Handany powiedział coś po arabsku.
- Co to? - spytałem.
- To się nazywa Miasto Umarłych. [...] Podobno to największy cmentarz na świecie.
- Miasto Umarłych? Pięknie.
I wtedy zobaczyłem meczet: wznosił się w górę niczym skrząca się i błyszcząca eksplozja światła, rozsyłającego milion odbić słońca na całe miasto. Meczet Imama Alego. Robił ogromne wrażenie: chcąc nie chcąc, człowiek pokorniał wobec takiego widoku. I był kryty prawdziwym złotem, tysiącami solidnych złotych dachówek - ale pamiętam, że kiedy go zobaczyłem, pomyślałem, że złoto zazwyczaj oznacza kłopoty".

Umiłowanie do sztuki i literatury jest obecne w tekście, widać to na każdej stronie, stąd moja krótka, aczkolwiek burzliwa konsternacja. Czyta się szybko, płynnie, autor wyłuskał ze swych wspomnień najważniejsze rzeczy, pomijając to, co mogłoby spowalniać przebieg wydarzeń. Jeśli toczy się akcja, to jest szybka, mocna i naładowana emocjami. Na wszelkie dłuższe wnioski czy przemyślenia pozostawia oddzielne miejsce.

„Najemnik" opowiada tak wiele historii, porusza tak dużo tematów, że ciężko jest to zawrzeć w kilku zdaniach. To nie jest książka autobiograficzna Johna Geddesa, choć dzieli się w niej kilkoma osobistymi przeżyciami jak okres w którym był o krok od alkoholizmu, a co za tym idzie śmierci, bo w Iraku, podróżując „autostradą do piekła" nie można było być zalanym i żywym jednocześnie. Mówi o strachu o syna, który poszedł w jego ślady. Opisuje nawet oświadczyny w huku spadających pocisków RPG. Tak, tak - oświadczyny!

Jest tu zarys Irackiego konfliktu, trochę historii, odrobina kultury oraz obraz codziennego życia. Są porzucone, wyrzucone z domów dzieci uzależnione od kleju, żebrzące na ulicach o jedzenie i pieniądze. To zupełnie inny świat od tego, który przedstawiają nam żołnierze. Najemnicy poruszają się w nieco innymi „drogami", zajmują się innymi rzeczami, jak ochrona osób prywatnych, biznesmenów, prasy, a nawet turystów. Wydawać by się mogło, że ich zadania są prostsze i mniej niebezpieczne. John Geddes obala te założenia, niejednokrotnie zmuszany do walki na drogach Iraku, z cywilami na tylnym siedzeniu.

W „Najemniku" autor pozwala nam też poznać kobiety ochrzczone mianem „Bagdadzkich ślicznotek", pracujące dla prywatnych firm wojskowych. Nie codziennie czyta się o wysokiej blondynce z karabinem zamiast torebki przewieszonej przez ramie, jeszcze na wschodzie, w kraju, gdzie płeć piękna nie ma zbyt wielu praw. A jednak te kobiety tam są i choć jest ich niewiele, dają z siebie wszystko.

Kolejną sprawą, z jaką spotykamy się w tej książce, a nie ma o niej zbyt wiele w pozostałych tego typu (przynajmniej w tych o jakich wiem), jest miłość, romanse, małżeństwa. Ale żeby nie było nazbyt słodko, autor przytacza głównie tragedie związane z tym tematem. Miłość plus wojna niezbyt idą w parze, zawsze tak było i nigdy się to raczej nie zmieni. Ale kiedy ta miłość dotyczy mężczyzny z zachodu i kobiety ze wschodu, nie stoi pomiędzy nimi tylko wojna, ale i fanatyzm religijny oraz kulturowy.

Jest tylko jedna rzecz, która burzy mój zachwyt nad tą książką, a mianowicie zbyt dużo polityki i osobistych uwag autora. Ja rozumiem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i tak samo, jak żołnierze będą nadawać na najemników, tak najemnicy będą nadawać na wojsko oraz rząd. Zapewne po części każda ze stron ma wiele racji, ale nikt nie jest nieomylny, a błędne decyzje są częścią życia. Twierdzenie, że gdyby rząd oddał pewne rzeczy w ręce najemników, płacąc za to niemałe fortuny, świat byłby lepszy, wydaje mi się nawet nie naiwne, a zwyczajnie głupie. I irytujące. Nie znoszę, kiedy ktoś mi coś narzuca, a autor, szczególnie pod koniec książki, robi to nagminnie, próbując oczerniać instytucje, które z pewnością mają wiele na sumieniu, tak samo jak wszystkie prywatne wojskowe armie. Wszędzie pracują ludzie, więc jak dla mnie, stać ich na tyle samo dobrego, jak i złego. Mogę się założyć, że nie jeden żołnierz potrafiłby opowiedzieć o kilku „grzechach" kontraktowców.

Podsumowując; mimo tego jednego, aczkolwiek irytującego jak diabli, zagadnienia, „Najemnik" to świetna książka. Nie brakuje akcji, tragizmu, szokujących wydarzeń. Jest brutalnie, niepokojąco i szybko. To książka, która otwiera oczy, pozwala zobaczyć wschodni konflikt z innej perspektywy niż jest to nam zazwyczaj przekazywane. Bo czy wielu dziennikarzy relacjonujących z Iraku, Afganistanu czy innego miejsca na świecie objętego wojną, wspomina o ludziach, którzy osłaniają im plecy, gdy kręcą swoje ujęcia? Raczej nie... To robił jednak John Geddes.

Polecam!


Recenzent: G.P. Vega

John Geddes

Najemnik

Tłumaczenie: Michał Romanek

Elektryzująca historia najemnika, najskuteczniejszego żołnierza do wynajęcia

Nieraz na własne życzenie wkraczał w sam środek wojennego piekła.
Adrenalina stała się jego uzależnieniem.
Elektryzująca historia najemnika, najskuteczniejszego żołnierza do wynajęcia.


„Wzmocnione we wnętrzu samochodu znajome metaliczne terkotanie AK stało się przeokropną, ogłuszającą kakofonią. Bach! Bach! Bach! Wydawało się, że trwa to w nieskończoność, wypełniając mój świat straszną fanfarą zniszczenia. […] Wystrzeliwane z broni automatycznej pociski przeciwpancerne w czasie tysięcznej części sekundy przebijały się przez nasze drzwi, a potem przez drzwi BMW serii 7, rozrywając tam bez różnicy metal i ludzkie ciała. Siedzący obok przerażony bandzior wrzeszczał na całe gardło, a miejsce wcześniejszej nienawiści i pogardy zajęło w jego oczach niedowierzanie, kiedy pociski z karabinka dosięgły i jego…”.

Nazywają ich „psami wojny”. Podejmując ogromne ryzyko, biorą udział w różnych konfliktach zbrojnych. Zimni profesjonaliści - najemnicy. Nie ma lepszych specjalistów od zabijania. Bez nich nie wygrywa się wojen.

John Geddes jest jednym z nich. Od podszewki poznał los najemnika, a nawet stał się jednym z najbardziej cenionych „na rynku” specjalistów w dziedzinie wojny. W pełni poświęcił się ekstremalnie ryzykownej pracy, która z czasem stała się jego uzależnieniem.

W książce opowiedział swoją historię, a także prawdziwe historie swoich kolegów po fachu, zarysowując przy tym bardzo autentyczny, pełen dramatyzmu obraz współczesnej wojny, w której nie ma miejsca na sentymenty.