Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków

Zwłoki naprawdę potrafią być zabawne

Wielu ludzi pewnie uzna tę książkę za niestosowną. "Bycie martwym to nic zabawnego", powiedzą. A właśnie, że tak. Bycie martwym to absurd. To najgłupsza sytuacja, w jakiej możemy się znaleźć. Członki stają się bezwładne i przestają współpracować. Rozdziawiają się usta. Bycie martwym jest szpetne, cuchnące, żenujące i nic nie da się z tym zrobić.

"Sztywniak" to książka quasi naukowa traktująca o śmiertelnie poważnym temacie.
Co się dzieje z ciałem po śmierci?


Nie, nie - Mary Roach nie roztkliwia się na temat przypuszczalnych wariantów życia po śmierci, piekła, nieba, reinkarnacji, nicości - te sprawy pozostawia mistykom, wierzącym, filozofom, choć w jednym rozdziale uważnie się tej kwestii przygląda. Ale co się dzieje z doczesnymi zwłokami?
Okej - zacznę od naszego podwórka. Co się u nas dzieje ze zwłokami?
Ano, spoczywają w grobie.
Niektórzy decydują się na kremację.


Ale są inne, znacznie bardziej ciekawe i pożyteczne metody na drugie życie ciała.

Mary Roach opisuje szereg... jak by to powiedzieć... propozycji zagospodarowania czy wykorzystania zwłok. Opcji jest tak wiele, że czułam się jak w supermarkecie.

Ciało może zostać oddane nauce. Szlachetne, potrzebne. Na zwłokach uczą się studenci medycyny i w sumie lepiej, by żółtodzioby ćwiczyły na ciele martwym niż żywym. Dla nas, pacjentów, rzecz jasna. Zwłoki i tak mają to w głębokim poważaniu, co się z nimi będzie działo.


Rys historyczny traktujący o tym, w jaki sposób na przełomach wieku uczono się rzemiosła, jakim jest prowadzenie autopsji czy poznawania anatomii człowieka, wywołuje ciarki. Bo żeby kwitł przemysł wykopywania grobów i sprzedaż martwych ciał na czarnym rynku, gdzie kupcami są lekarze, to zakrawa o pomstę do nieba... Ale nie o niebie miało być.

Trup może się przydać nie tylko studentom. Może się przydać w wciąż kwitnącym przemyśle pogrzebowym jako materiał do nauki balsamowania. Może się przydać w testach wypadkowych i służyć jako rekwizyt do nauki o odporności na uderzenia czy pomóc w stworzeniu wszechmocnej kamizelki kuloodpornej. Może posłużyć jako przykład tego, co się dzieje z ciałem podczas katastrofy. Może też nauczyć czegoś wojskowych. Może pomóc w nauce transplantologii. A może też posłużyć jako obiad...

 

Na pewno każdy z was słyszał o Trupiej Farmie. Klinika Medyczna Uniwersytetu Tennessee w Knoxville ma fascynujące poletko doświadczalne, na którym liczne zwłoki poddawane są... cóż, wszystkiemu. Różne warunki atmosferyczne, woda, gleba, środki chemiczne, ogień i tak dalej. Do czego służy Trupia Farma? Wiecie na pewno, że odsetek seryjnych morderców jest najwyższy w Stanach. I śledztwo po odnalezieniu zwłok jest często strasznie mozolnie, zwłaszcza, jeśli ofiara jest martwa parę miesięcy.

 

Ustalenie czasu zgonu jest stosunkowo łatwe do kilka tygodni po śmierci. Stężenie pośmiertne, wzdęcie brzucha - nagromadzenie gazów jako efekt pracowitej działalności bakterii (i tu pojawia się pytanie: czy zwłoki pierdzą?), działalność robaczków (najpierw larwy muchówek, stopniowo większy kaliber - robótka chrząszczy) i stopień "upłynnienia" ciała. Ale co zrobić, kiedy zarówno żuki, jak i stan stały dawno opuścił nieboszczyka? Wtedy w grę wchodzą badania chemiczne, antropologiczne, dociekania i - tak naprawdę - drapanie się po głowie. Bo w naturalnych okolicznościach to jest stosunkowo proste. A co, jeśli morderca pozostawił ciało w jakimś dziwacznym miejscu? Co, jeśli ciało rozkładało się w tropikach albo zostało zamrożone? Po to jest Trupia Farma. By odnaleźć prawidła rządzące fascynującym światem rozkładu.

 

Przyznaję, że "Sztywniaka" czyta się lekko, choć mówi przecież o ciężkich sprawach. Kilkakrotnie wybuchałam śmiechem, wielokrotnie zaś - uśmiechałam się pod nosem. Mary Roach zabiera nas ze sobą do laboratoriów, instytutów, organizacji i opowiada nam, jak uzyskała materiały do książki. Poznamy pracowników placówek, posłuchamy kilku dialogów. Ten wykład nie jest nudny, to napisane z humorem kompendium wiedzy o śmierci.

Zwłoki naprawdę potrafią być zabawne.


Recenzent: Paulina Król

Czy wiesz, że twoje życie jest warte 2,7 miliona dolarów? I to wciąż za mało, by opłacało
się budować bezpieczniejsze samoloty.

Dowiedz się, jak wystrzeliwane z katapulty świnki morskie pomogły zbadać przyczyny katastrof lotniczych, a spadające zwłoki – zaprojektować bezpieczne przednie szyby samochodowe.

I dlaczego pacjenci po przeszczepach mają większą ochotę na seks.


Mary Roach w swojej fascynującej książce pokazuje, jak nauka wykorzystuje ludzkie ciała po śmierci. Naukowcy rozczłonkowują je, otwierają, przerabiają, zrzucają z ogromnych wysokości i skazują
na czołowe zderzenia ze ścianą. Wszystko po to, żeby rozwijać medycynę sądową, zapewnić bezpieczeństwo podróżujących samochodami i samolotami oraz tworzyć nowe możliwości
w dziedzinie chirurgii. Niesamowita odporność zwłok czyni je superbohaterami, którym zawdzięczamy bezpieczeństwo i zdrowie.

Dociekliwa reporterka Mary Roach wścibia nos tam, gdzie inni się boją, wstydzą lub brzydzą.
Dzięki temu mogła napisać Sztywniaka, który jest nie tylko jedną z najbardziej niezwykłych,
ale i najzabawniejszą książką popularnonaukową ostatnich lat.