Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Brzemię rzeczy utraconych

Na skrzyżowaniu kultur

Debiutancką powieścią Zadyma w dzikim sadzie Kiran Desai udowodniła posiadanie zdolności snucia barwnych, pełnych smaków, zapachów, dźwięków i obrazów opowieści. Jej pióro sprawnie przeprowadzało czytelnika z akcji w akcję, z miejsca w miejsce, okraszając wątki fabularne mieszaniną dobrego humoru sytuacyjnego, głębszych refleksji nad fenomenem powstawania mitów o czyjejś świętości, mądrości, nadzwyczajności, wreszcie tu i ówdzie pojawiających się informacji o życiu w Indiach. Taki warsztat hinduskiej pisarki mieszkającej od lat w Ameryce pozostał w mej pamięci na około dwa lata. Kiedy więc po ich upływie postanowiłam zmierzyć się z nagrodzoną Bookerem powieścią Brzemię rzeczy utraconych, byłam przekonana, że czeka mnie kolejna literacka uczta, spotkanie ze światem po trosze magicznym, po trosze smutnym i biednym, ale z całą pewnością przedstawionym w najlepszym pisarskim stylu. I nie zawiodłam się.

 

Desai zaskoczyła mnie przede wszystkim szerokością perspektywy czasowej i przestrzennej, jaką przyjęła w Brzemieniu..., a co za tym idzie także i szerokim spektrum poruszanych problemów społecznych, religijnych, osobowościowych, historycznych. Wiem, iż to za mało na dobrą powieść, więc szybko dodaję, że do owej rozciągłości należy także dodać głębię analizy. Prawdopodobnie można by sobie życzyć jeszcze dogłębniejszej refleksji nad kwestią podziałów kastowych i narodowościowych w Indiach, nad kwestią interferencji, współbrzmienia i dysonansów, jakie zachodzą między wieloma różnymi religiami i ich wyznawcami na obszarze Półwyspu Indyjskiego, nad kwestią roli Imperium Brytyjskiego w ukształtowaniu się współczesnych, niepodległych państw tego regionu geograficznego. Zapewne można, jednak uważam, iż Brzemię... bardzo dobrze poradziło sobie ze swoim głównym założeniem, bardzo dobrze wypełniło szeroką perspektywę czasoprzestrzeni i to wypełniło treścią wartościową, przemyślaną i momentami odważną w stawianiu pytań i wyzwań wobec współczesnych i dawnych imperiów, które uczyniły sobie z Indii swoiste zaplecze, na którym składuje się tanią siłę roboczą i mięso armatnie oraz pierze się brudy całego świata.

 

Sądzę, iż głównym założeniem powieści Desai było ukazanie ciążenia, jakie wywołuje w sercu utrata ojczyzny, gdy trzeba wyemigrować w poszukiwaniu lepszego kawałka nieba nad głową; utrata własnej tożsamości, poczucia przynależności do narodu, grupy etnicznej, religijnej, gdy na każdym kroku emigrant musi wstydzić się swego pochodzenia z tej czy innej przyczyny; utrata poczucia własnej wartości, gdy dostrzega się różnicę między własną biedą, niskim urodzeniem, kolorem skóry i idącym za tym brakiem jakiejkolwiek perspektywy życiowej a bogactwem, wysokim statusem społecznym, wielorakimi możliwościami, jakie daje już samo urodzenie się pod amerykańską czy brytyjską, nie zaś pod indyjską, nepalską, pakistańską, senegalską czy jaką inną biedną flagą. Myślę, że Kiran bardzo dobrze wywiązała się z ukazania różnorodnych brzemion, jakie w sobie nosimy. Brzemię odpowiedzialności za rodzinę z jednej strony, a z drugiej brzemię utraconego z nią kontaktu podczas zarabiania na obczyźnie pieniędzy w imię tejże odpowiedzialności. Brzemię bycia nic niemającym i nic nieznaczącym pariasem, a zarazem brzemię utraty ciężko uciułanych oszczędności, które miały pomóc wyjść ze znienawidzonej kasty. Brzemię bycia posługaczem i brzemię utraty pracy i niemożności jej znalezienia. Brzemię bycia Nikim jako Hindus w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych, a zarazem bycia Kimś dla swoich współziomków, którzy pozostali w ojczyźnianej nędzy. Brzemię utraty złudzeń, snów o wspaniałej Ameryce, Anglii, gdy tylko przekracza się jej progi, a zarazem brzemię utraty marzeń o wielkim powrocie do domu w aurze chwały i uwielbienia w chwili przekroczenia szlabanu z napisem Indie. Brzemię znoszenia przywar rodziny i sąsiadów, gdy się z nimi żyje na kilku metrach kwadratowych, ale i brzemię utraty najbliższych i borykania się z samotnością. Wreszcie brzemię rodzenia się i umierania miłości.

 

Desai doskonale poradziła sobie z ukazaniem zarysowanej powyżej problematyki. Z całą pewnością nie sugeruje ona jednak czytelnikowi ani wartości moralnej owych ciążeń czy też obciążeń, ani nie wskazuje rozwiązań - co zrobić z naszymi brzemionami. Autorka jedynie opisuje świat w jego bogactwie i biedzie, pięknie i brzydocie, głębi i prostactwie, podziałach i próbach unifikacji, mądrości i głupocie, miłości i nienawiści. Opowiada o świecie Hindusów na brytyjskiej emigracji przed II wojną światową, o życiu hinduskich emigrantów w USA w latach 80. XX wieku oraz o Indiach w czasach walk Gurkhów o niepodległy Nepal.

 

Czy istnieje zatem jakaś słaba strona prozy Desai? Czy laureatka Bookera z 2006 roku gdzieś się potknęła?

 

W moim odczuciu kuleje momentami warstwa językowa, zrzuciłabym jednak ten feler na karby tłumaczenia. Zdarzają się czasami tzw. kwiatki albo też zastosowana interpunkcja lub raczej jej zupełny brak, utrudnia zrozumienie treści. Dziwne zdają się być także niektóre wprowadzenia do kwestii dialogowych, które bardziej pasowałyby w dramacie aniżeli w prozie, gdyż stanowią jedynie informację dla czytelnika, kto w danym momencie mówi, bez określenia w jaki sposób, z jaką intencją, w jakim celu. Coś mi wszelako podpowiada, że większość powyższych błędów i braków należy przypisać raczej tłumaczowi niż autorce. Ich obecność zaś nie odbiera ani wartości, ani uroku, ani literackości powieści Desai. Stąd gorąco polecam jej lekturę miłośnikom literatury położonej na styku przeszłości i teraźniejszości, u zbiegu różnych kultur, na skrzyżowaniu problemów społecznych, religijnych, osobowościowych i historycznych.


Recenzent: Katarzyna Bereta

Kiran Desai

Brzemię rzeczy utraconych

Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski

Booker 2006! Wreszcie pojawił się ktoś, kto może konkurować z Salmanem Rushdiem i Zadie Smith. Rok 1986, małe miasteczko w Himalajach. Szesnastoletnia Sai wychowuje się w zimnym domu dziadka – emerytowanego sędziego Patela, którego całą energię pochłania nienawiść do wszystkiego, co nie angielskie. Ich służącym jest poniewierany przez los kucharz, którego jedyną nadzieją jest syn Bidźu próbujący podbić świat zmywaniem naczyń w najpodlejszych nowojorskich restauracjach. Sai usiłuje budować pierwszy w życiu związek ze swoim korepetytorem Gijanem, jednak sytuacja polityczna szybko wystawi na próbę rodzące się uczucie. Brzemię rzeczy utraconych to opowieść o poszukiwaniu tożsamości i rozmaitych sposobach (nie)radzenia sobie z bagażem tradycji. O wszechogarniającym wpływie Zachodu i ludziach, którzy nie mogąc znaleźć swojego miejsca w świecie, stają się emigrantami we własnym kraju. O zderzeniu wyobrażeń z rzeczywistością, stereotypach i poszukiwaniu akceptacji. W swojej powieści Desai pokazuje w ciepły i zarazem gorzki sposób losy zwykłego człowieka, które nierozerwalnie łączą się z losami jego kraju.