Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

My, właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u

Gdy ktoś pisze genialnie, to upływ czasu jego tekstom nie szkodzi

Po znakomitej publikacji „Śród żywych duchów" obiecałam sobie, że poznam również inne książki Małgorzaty Szejnert. „My, właściciele Teksasu" była dla mnie o tyle interesująca, że dotyczy czasów Polski Ludowej, które niezmiennie mnie pociągają. Podtytuł „Reportaże z PRL-u" należy tutaj rozumieć dosłownie - one nie tylko dotykają tamtej epoki, one w tamtym okresie były pisane. To zbiór tekstów z lat 1969-1979. I jedno jest niezbicie pewne: upływ czasu wcale tym reportażom nie zaszkodził, a wręcz przeciwnie: czyta się je pysznie, by użyć słowa zastosowanego przez Mariusza Szczygła we wstępie. Co dowodzi tylko kunsztu autorki.

Największe wrażenie zrobił na mnie tekst „Codziennie", który przedstawia jeden dzień z życia robotników Zakładów Mechanicznych Ursus. Pytanie brzmi, czy faktycznie tylko jeden, czy może jeden z wielu, układających się w tygodnie, miesiące, lata? Trochę zszokował mnie też reportaż „Jeśli się odnajdziemy, to cudownie" z myślą przewodnią, że to „dziecko wybiera" (str. 122 i dalsze) - opisywał wczasy (obóz, turnus, czy jak to nazwać), na których dzieci, sieroty społeczne, mogły sobie wybrać rodzinę z tych, które zgłosiły się do udziału w tej „grze".

O tej książkowej wersji „American Dreams po polsku" (okładka) nie piszę dużo, bo jej sedno, a właściwie sedno odbioru, sprowadziłabym do kilku przymiotników: intrygująca, wciągająca, i może jeszcze tak: doskonale się czytająca.

Po tych dwóch książkach już wiem, dlaczego Małgorzatę Szejnert nazywa się królową polskiego reportażu.


Recenzent: Paula Klich

Nasz peerelowski american dream

W latach 70. kawałek Teksasu mógł trafić w polskie ręce. W oczekiwaniu na spadek po bohaterze poległym w Ameryce „za wolność naszą i waszą” przyszło nam budować Teksas na miarę swoich możliwości, po tej stronie żelaznej kurtyny.

Małgorzata Szejnert opowiada o sklepowych z Supersamu, robotnikach z Ursusa, głównym architekcie „wyspy szczęścia” i wielu innych zwyczajnych niezwyczajnych bohaterach PRL-u. Snuje historie o marzeniach i ambicjach, codziennych zmaganiach i ciężkiej pracy. Dziennikarka przedstawia ludzi, którzy nie rezygnowali ze swoich dążeń nawet w najmniej sprzyjających okolicznościach. Z niepozornych wydarzeń i drobnych sytuacji kreśli wielowymiarową panoramę PRL-u.

My, właściciele Teksasu przyłapuje na gorącym uczynku polską rzeczywistość poprzedniej epoki, bez współczesnych ocen i stereotypów. Czy tamtej rzeczywistości bliżej do "Misia", "Przesłuchania" czy "Człowieka z marmuru"? Czytane dzisiaj, reportaże Małgorzaty Szejnert przynoszą zaskakujące odpowiedzi.