Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

01.02.2017

Jak się robiło PR w średniowieczu?

- Dlaczego Nefas stał się bohaterem Twoich powieści fantasy? Gdy myślę o profesjach ludzi średniowiecza, których można przedstawić w interesującej powieści, to mnich piszący kroniki wydaje mi się najmniej atrakcyjny. Pokazałaś, że to błędne myślenie. U Ciebie Nefas jest postacią nader interesującą, ale nigdy bym nie wpadł na pomysł przedstawienia średniowiecznego mnicha w taki sposób!
- Ja nigdy o nim tak nie myślałam. Gall Anonim, który jest pierwowzorem postaci Nefasa, wydawał mi się zawsze postacią niezwykłą, a do tego jedną, ogromną zagadką. Do dziś nie jesteśmy w stanie odkryć, kim był i skąd pochodził. Prób odpowiedzi na to pytanie jest sporo, ale prawdopodobnie nigdy nie będziemy w stanie rozstrzygnąć, czy którakolwiek z nich zbliża nas do prawdy. Dla autora taka tajemnica to kuszący, intrygujący temat.
Poza tym, gdy przyjrzeć się temu, co pisał i o kim pisał, musimy dojść do wniosku, że Gall Anonim był postacią bardzo znaczącą na dworze Bolesława Krzywoustego. Musiał być blisko związany zarówno z księciem, jak i z klerem i możnowładcami. Dzięki temu wiedział dużo rzeczy i mógł mieć też dostęp do nieznanych nam źródeł. Prawdopodobnie miał bezpośredni wpływ na podejmowanie decyzji przez księcia. Myślę też, że dość świadomie tworzył kronikę, która była narzędziem budowania potęgi władcy i państwa, czyli w sumie robił coś niesamowicie współczesnego.

- Specjalista od PR Bolesława Krzywoustego.
- No tak! I to też mi się wydawało niezwykłe. Gall Anonim musiał mieć świadomość siły tekstu pisanego i umiał to wykorzystać do swoich celów. Czyli jednym słowem umiał manipulować przekazem. A przecież nikt nigdy nie gwarantował, że kronikarz musi pisać prawdę.

- Gdyby rzeczywiście brać za prawdę wszystko, co opisane w polskich kronikach, należałoby uznać, że w Krakowie pod Wawelem rzeczywiście żył smok - jak pisał Wincenty Kadłubek.
- No właśnie! Sam widzisz, jaka to ciekawa postać. Wystarczyło dodać trochę przygód, walk, zagrożeń, pościgów, starć z potęgą pogańskich bogów i wielką miłość, aby wyszedł naprawdę frapujący bohater.

- W drugiej części „Xiąg Nefasa" jest naprawdę niesamowity opis Nawii. Czy napisałaś go pod jakimś natchnieniem, czy skądś go zaczerpnęłaś?
- Nie wiem, czy powinnam o tym mówić... Bardzo dużo czytałam o narkotycznych wizjach po grzybach psylocybinowych, ropuszym jadzie, muchomorach i to była podstawowa inspiracja do opisania doświadczeń Nefasa w przestrzeni Nawii. Wyszłam po prostu z założenia, że słowiańscy, przedchrześcijańscy kapłani, którzy kontaktowali się z tym drugim światem, z pewnością używali substancji psychoaktywnych. Zresztą wiemy, że po takie substancje ludzie sięgali od zawsze, od kiedy tylko człowiek zaczął tworzyć kulturę. Korzystałam też z opracowań dotyczących szamanizmu syberyjskiego. To jest niezwykle fascynujący temat poruszany m.in. przez Mirce'a Eliadego w „Szamanizmie i archaicznych technikach ekstazy" czy Andrzeja Wiercińskiego w „Magii i religii". Obaj badacze precyzyjnie przedstawili etapy szamańskiej inicjacji, czyli drogi przechodzenia w zaświaty i zdobywania nadprzyrodzonej mocy - od odejścia od społeczeństwa, poprzez głodówki, brak snu, deprywację sensoryczną, pozorną śmierć i odrodzenie, doznania abstrakcyjne, halucynacje entoptyczne, synestezje, magiczną walkę, doznania psychodynamiczne, okołoporodowe aż po holistyczne odczuwanie świata. Wystarczyło rozbudować to o słowiańską mitologię i poprowadzić Nefasa przez wszystkie te stadia.

- Pierwsza część „Xiąg Nefasa" była mroczna, ale była też bardzo historyczna i stawiałaś w niej na intrygi, a w drugiej części jest tego mroku znacznie, znacznie więcej. Co się stało, że pomiędzy obiema częściami widać tak wyraźną różnicę?
- Tak jest? Nie zwróciłam na to uwagi, ale po pierwsze, na pewno wynika to z akcji - znaczną część drugiego tomu zajmuje Nawia i zejście Nefasa w zaświaty. Prócz tego ciemne, nieziemskie siły przenikają do normalnego świata, szukając zemsty i rozprzestrzeniając mrok.
Po drugie, jak się teraz nad tym zastanawiam, to może wypływać bezpośrednio z mojej mrocznej i depresyjnej osobowości (śmiech). To mi przypomina sytuację, kiedy z mężem mieliśmy napisać scenariusz do... telenoweli. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak się do tego się zabrać, ale uznaliśmy, że wystarczy, jak w każdym odcinku jakiś bohater powie „kocham cię". No i trzymaliśmy się tej zasady przez trzy odcinki, od czwartego mieliśmy serdecznie dość i zaczęliśmy pisać według siebie. Skończyło się tym, że Andrzeja wezwała stacja produkująca serial i zadała mu kilka pytań: - Czy państwo zdają sobie sprawę, że zakrzywianie czasoprzestrzeni to nie jest typowy telenowelowy motyw?, oraz: - Skąd tytuł „Tango z Aniołem"? - Bo jedna z bohaterek jest aniołem - odpowiedział Andrzej. - W sensie metaforycznym? - Nie, dosłownym - odparł. I tak skończyła się nasza przygoda z telenowelą.
Być może więc moje wyraziście widoczne w pierwszych powieściach przechylenie w mroczną stronę świata nie daje się w żaden sposób okiełznać i powściągnąć. Chyba taka już po prostu jestem. Mroczna, i to nie w sensie metaforycznym, ale jak najbardziej dosłownym.

Książki