Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

13.10.2016

Bob Dylan z literackim Noblem!

W książce „All You Need is Love". Sceny z życia kontrkultury" Jerzy Jarniewicz pisze, że od lat na giełdzie nazwisk kandydujących do literackiego Nobla krąży Bob Dylan. I stało się! Szwedzka Akademia uhonorowała legendarnego muzyka za „stworzenie nowej formy poetyckiej ekspresji w chlubnej tradycji amerykańskiej pieśni".

W książce Jerzego Jarniewicza czytamy:

„O Dylanie słychać czasem, że to sprawny, może genialny muzyk i tekściarz, ale przecież nie poeta. Głosy odmawiające mu poetyckiego mistrzostwa to głosy tych, dla których literatura musi pachnieć papierem. Z kolei opinie stawiające Dylana raczej przy Leonardzie Cohenie czy Nicku Cave'ie każą mi podejrzewać, że ludzie, którzy je wygłaszają, tekstów Dylana po prostu nie znają, bo między tym, co pisze Dylan, a twórczością słowną dwóch wymienionych tu przykładowo, znakomitych skądinąd, panów jest przepaść. Nie rozumiejąc słów, które śpiewa Dylan, nie rozumiemy Dylana.

A nadal, mimo upływu lat, jest co rozumieć i w co się wczytywać. Po okresie twórczej mizerii lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy to udało mu się wydać swoje dwie najgorsze płyty studyjne i najgorszy album koncertowy z legendą kalifornijskiej kontrkultury, The Grateful Dead (swoją drogą, to też sztuka spartaczyć koncert z takimi muzykami), Dylan wrócił do formy, ale nie od razu. Najpierw nagrał dwie płyty jakby na rozgrzewkę - złożone ze starych, tradycyjnych bluesów. Potem ten powrót do korzeni zamienił w okres własnej, inspirowanej amerykańską klasyką twórczości. I dostaliśmy rewelacyjny Time Out of Mind (1997), surowy, przejmujący album, naznaczony poczuciem końca, po którym Dylan uraczył nas kolejną znakomitą płytą - "Love and Theft", czyli „»Miłość i kradzież«". Był to trzydziesty studyjny album Dylana, wyjątkowo jak na niego pogodny, wprowadzający go w XXI wiek, a wydany dokładnie - trudno nie zadumać się nad ironią tego faktu - 11 września 2001. Przyjrzyjmy się Dylanowi od końca , biorąc tę właśnie płytę, a konkretnie jej tytuł, za punkt wyjścia. „Miłość i kradzież" - tytuł na płycie został ujęty w cudzysłów, a co znaczy cudzysłów, wiadomo: „nie moje", „cudze". Dylan bowiem tego tytułu nie wymyślił, skradł go. To tytuł książki profesora Erica Lotta o amerykańskich minstrelach, białych śpiewakach i tancerzach, którzy malowali swoje twarze na czarno, charakteryzując się na Afroamerykanów (temat pojawia się w Dream Songs Johna Berrymana). Autor tej naukowej rozprawy - o przywłaszczaniu, czyli o kradzieży cudzej tożsamości - nie oskarżył Dylana o kradzież, przeciwnie: wyznał, że czuje się zaszczycony, iż zainspirował kogoś takiego jak Dylan. Wielkoduszność? Bardziej bezwarunkowa fascynacja tym, kim Dylan był i jest już dla kilku słuchających go pokoleń. Aby jednak sprawiedliwości stało się zadość, Eric Lott, już półżartem, zapowiedział, że swoją najnowszą książkę zatytułuje Time Out of Mind. Jak kraść, to na obie strony". 

Fot. Henryk Kotowski

 

Panorama kontrkultury, jakiej jeszcze nie mieliśmy

Zaczęło się w San Francisco w czasie „lata miłości”, kiedy to beatnicy przekazali pochodnię wolności hippisom. Czy też może w Londynie, kiedy Beatlesi zainspirowani działaniem pewnej substancji psychoaktywnej nagrali Orkiestrę Klubu Samotnych Serc Sierżanta Pieprza – płytę, która zmieniła historię muzyki. A może w ogarniętym anarchistyczną rewoltą Paryżu albo podczas koncertu w Newport, kiedy Bob Dylan z folkowego śpiewaka stał się głosem pokolenia rock and rolla? Lata 60. to czas obyczajowej rewolucji, politycznego, społecznego i artystycznego wrzenia, które ogarnęło powojenne pokolenie po obu stronach Atlantyku.
Jerzy Jarniewicz, poeta i eseista, znawca literatury i kultury anglosaskiej oraz znakomity tłumacz (m.in. Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Johna Banville’a), prowadzi czytelnika przez świat dzikiej, idealistycznej, niebezpiecznej i inspirującej kontrkultury. To sugestywna i oryginalna opowieść, rozpisana na głosy zarówno tych, którzy śpiewali „All you need is love”, jak i tych, którzy wypaczając idee pokojowej rewolucji, siali miejski terror.
Książka wypełnia istotną lukę w polskim piśmiennictwie. Tak wszechstronnie, kompetentnie i pasjonująco opisanej panoramy kontrkultury jeszcze nie mieliśmy.