Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

28.06.2016

Pokaz slajdów i opowieść o Wietnamie

We wtorek 28 czerwca zapraszamy do katowickiego Klubu Podróżników Namaste na spotkanie z Andrzejem Mellerem, który będzie opowiadał o swojej wyprawie do Wietnamu i najnowszej książce „Czołem, nie hien".

- Do Wietnamu przyjechaliśmy, by przystanąć w azjatyckiej podróży na dwa miesiące, a tymczasem osiedliliśmy się tam na trzy lata - opowiada reporter. Podczas spotkania będziecie mogli się dowiedzieć, jak wygląda wietnamska codzienność, kto to jest mistrz Le i dlaczego został głównym bohaterem mojej książki, z czego i w jaki sposób żyją w Wietnamie Europejczycy, dlaczego młodzi Wietnamczycy obawiają się Chin i konfliktu w basenie morza południowo-chińskiego, jak poprawnie wymawiać "pho", by nie powiedzieć "dziwka" - słowem o tym, jak powstawała książka "Czołem, nie ma hien", będziecie mogli się dowiedzieć na wtorkowym spotkaniu.

Zapraszamy do Klubu Podróżników Namaste (ul. Jana III Sobieskiego 27) o godz. 19.

To tu Wschód spotyka Zachód.
Światowa mekka outsiderów, wyrzutków, ludzi szukających schronienia przed prawem i kapitalizmem. Komunistyczne państwo okadzone marihuaną, w którym dobry biznes można zrobić na szkole kitesurfingu albo na domu publicznym.

Andrzej Meller, znany reporter, podróżnik, pokazuje nam Wietnam nieznany. Kraj, w którym na powojennych zgliszczach wyrosło mozaikowe, pełne paradoksów społeczeństwo. To tu Wschód spotyka Zachód, socjalistyczna władza brata się z wielkimi koncernami, a amerykański narkoman oddaje swoje serce wietnamskiej prostytutce.

„Na ulicy czuć dym kadzideł, bo sprzedawcy otwierają piszczące żaluzje sklepów i modlą się pod nimi trzymając zapalone kadzidła, które potem wbijają w owoce na ołtarzu. Pachnie także grillowanym mięsem, kawą i marihuaną. Kakofonia klaksonów, hamulce autobusów, pijane okrzyki i bity żywej muzyki dudnią i skrzeczą na zmianę. (…) Na przeciw nas grzmiąca muzyką knajpa z wielką głową byka. To otwarty 24/7 Klub Crazy Buffalo. (…) Mimo że ledwie minęła piąta rano, ulice są pełne ludzi. Można powiedzieć, że Sajgon nigdy nie śpi w przeciwieństwie do Hanoi”.