Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Ukryte stronice. Opowieść o jednym domu, dwóch rodzinach i Holokauście

Wspomnienia to nie to samo, co fakty

Byliście ostatnio na wycieczce w synagodze? A może na Starym Mieście kupiliście drewnianą figurkę Żyda grającego na skrzypcach? Gracie muzykę klezmerską? Wiecie, gdzie znajdowało się getto? A może mieszkacie w pożydowskiej kamienicy? Kto wie, możliwe że pod osłoną nocy piszecie na murach „Jude raus!", a potem czytacie do poduszki „Jak rozpoznać Żyda?"? Ukończyliście kurs tańców żydowskich i wybieracie się na lektorat z hebrajskiego? Nie jadacie macy? A może nigdy nie zastanawialiście się, skąd się wzięły w Polsce cmentarze z macewami miast krzyży...


Gdyby powyższe pytania były częścią kampanii reklamowej, powinna ją zakończyć jedyna słuszna odpowiedź - „Jeśli na którekolwiek odpowiedziałeś twierdząco, sięgnij po książkę Erin Einhorn „Ukryte stronice. Opowieść o jednym domu, dwóch rodzinach i Holokauście"".
Erin Einhorn jest Amerykanką. Jest też świecką Żydówką. Jej mama w czasie II wojny światowej była ukrywana przez polską rodzinę Skowrońskich z Będzina. W zamian za uratowanie dziecka Skowrońscy mieli dostać na własność kamienicę. Dziewczynka przetrwała wojnę i została przez ojca zabrana do Stanów Zjednoczonych. Do Polski nigdy już nie przyjechała. Zrobiła to jednak Erin - dziennikarka, która nie znała ani słowa po polsku. Wiedziała tylko tyle, ile opowiedzieli jej rodzice i dziadkowie, którzy przeżyli Holokaust. Przekazali następnym pokoleniom nienawiść do Polaków. Ocaleni mówili o Niemcach, którzy byli solidni, inteligentni, a zbrodni dopuścili się tylko dlatego, że dali się wciągnąć w nurt niszczącego nacjonalizmu. Polacy z kolei z entuzjazmem budowali obozy śmierci na swojej ziemi. Jeśli ktoś ratował Żyda - robił to tylko dla pieniędzy. Dobrze tę wizję oddaje kontrowersyjny komiks Arta Spiegelmana „Maus. Opowieść ocalałego", w którym Niemcy są przedstawieni jako bystre koty, a Polacy jako świnie. Można dodać - antysemickie świnie.
Z takim bagażem Erin przyjeżdża do Krakowa. Podejrzewa, że wspomnienia matki mogą odbiegać od rzeczywistości. Chce poznać kraj, język i zrozumieć - cokolwiek. Nie zawsze jest łatwo. Dobrym przykładem jest spotkanie z polskim prawnikiem, do którego zwraca się w sprawie uregulowania własności starej rodzinnej kamienicy. Poproszono ją o świadectwa śmierci pradziadków. „- To oczywiste, że nie żyją, moi pradziadkowie zginęli w Holokauście - powiedziałam. - Wedle polskiego prawa żyją - stwierdził [prawnik] - Ale mają po 130 lat - zaprotestowałam! - Muszą się dobrze odżywiać... Jeśli chce pani myśleć logicznie, to pomyliła pani kraje."


Wspaniała lektura dla każdego Polaka! Mając dookoła siebie realia współczesnej Polski, trudno jest nieraz dostrzec absurd codziennych sytuacji. Erin jest osobą bardzo otwartą i wnikliwą. Zdaje sobie sprawę, że otacza ją istny szał stereotypów. Stereotyp bogatego Żyda z Ameryki, który chce odebrać biednym Polakom ich domy - o który się ociera mieszkając przez ponad rok w Polsce - i stereotyp Polaka antysemity, który odnajduje w samej sobie. „Ukryte stronice" są książką przesiąkniętą emocjami pisarki. Zmaga się ze sobą, prowadzi wewnętrzne dyskusje z członkami swojej rodziny, regularnie płacze. Jest bezbronna wobec polskich przepisów. Po dniu spędzonym w jednym z wielu polskich archiwum, pisze: „Nienawidziłam ich wstrętnych opłat, obsesji przybijania pieczątek na dokumentach, ich małostkowych biurokratycznych zwyczajów, nie cierpiałam ustawy o ochronie danych osobowych". Nie cierpiała ich tak bardzo, że w ramach zemsty pojechała na obiad do KFC, ciesząc się, że amerykański korporacyjny imperializm w jej imieniu odpłaca Polakom pięknym za nadobne.


Autorkę intryguje fenomen popularności kultury żydowskiej wśród młodego pokolenia Polaków. Podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie rozmawia z uczestnikami i zastanawia się - kicz li to, czy sztuka? Hipokryzja czy prawda? Odpowiedź jest inna. Analizując kilkadziesiąt rozmów, dochodzi do wniosku, że kultura żydowska, którą tak bardzo zafascynowani są Polacy, nigdy nie istniała. Na początku XX wieku Żydzi byli społecznością mocno zasymilowaną, nie byli tak ortodoksyjni, jak to się przedstawia na obrazkach sprzedawanych na Kazimierzu i nie przypominali sentymentalnych staruszków z malowideł w krakowskich knajpach. Konkurowali z Polakami na wielu polach. Zresztą, nie był to dobry okres dla relacji polsko-żydowskich. Wielu Polaków głosowało na partie, których programy postulowały masową deportację Żydów, bojkotowało firmy żydowskie, na uniwersytetach obowiązywało getto ławkowe. To jest historia, jakiej nie pokazuje dzisiejszy Kazimierz. „Żydzi opisywani przez uczestników koncertów byli uroczo staroświeccy. I cudownie, przyjemnie nieszkodliwi" - pisze Erin Einhorn.


Erin uświadamia sobie również, że w hebrajskich szkołach nie mówi się w ogóle o życiu żydowskich społeczności, które kwitło od czasu zburzenia Drugiej Świątyni do okresu, kiedy powstały krematoria Auschwitz. Historia polsko-żydowska jest nauczana przez pryzmat Holokaustu. Z tego względu ta sama historia kamienicy będzińskiej po obu stronach oceanu jest opowiadana w zupełnie inny sposób. Można oszaleć! Książka pobudza do refleksji i pozwala z dystansem podejść do wszystkich narodowych bolączek, z którymi zmaga się współczesna Polska. Odpowiedzią jest jedno niepozorne stwierdzenie, która porządkuje wszystkie prawdy: Wspomnienia to nie to samo, co fakty. I w takim samym stopniu odnosi się to do historii XX wieku, jak i dnia dzisiejszego.


Recenzent: Ewa Wołkanowska

Amerykańska dziennikarka Erin Einhorn przyjechała do Polski, aby odnaleźć rodzinę Skowrońskich, którzy ocalili jej matkę z rąk nazistów. Z jednej strony chciała doprowadzić do ponownego spotkania dwóch rodzin, z drugiej zaś obawiała się Polaków, których wyobrażała sobie jako antysemitów. Wizyty na krakowskim Kazimierzu, gdzie miała okazję poznać bliżej Polaków, przekonały ją, że wiele stereotypów jest fałszywych, a rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana.  Prowadząc poszukiwania, dokonała kolejnych odkryć: okazuje się, że prawdziwe losy jej matki nie pokrywają się z domową legendą. Na drodze do ponownego spotkania dwóch rodzin staje sprawa kamienicy obiecanej Skowrońskim przez dziadka Erin. Einhorn czuje się zobowiązana, aby spłacić stary dług i doprowadzić do odzyskania budynku. Erin Einhorn wraz z przyjazdem do Krakowa musi zmierzyć się z przeszłością i teraźniejszością, rodzinną legendą i prawdą oraz z wielką historią i prozaicznymi przeszkodami, które uniemożliwiają prawdziwe pojednanie. Napisana z reporterskim zacięciem książka pozwala spojrzeć na Holokaust z perspektywy dziś żyjących Żydów i Polaków, na których jego ponure dziedzictwo wciąż rzuca cień.