Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Katharsis. O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki

Potrzebujemy Oczyszczenia

Jeżeli książka profesora Andrzeja Szczeklika pod tytułem: Katharsis O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki wciąż na Was czeka, o jedno usilnie proszę: niech nie czyni tego w nieskończoność! Napisałem tak przekonany o nadzwyczajnej wartości tego tomu, który przemówił już powierzchownością, który nade wszystko pozwolił dotrzeć to tego, co się zwykle określa mianem: wnętrza, głębi. Mamy oto dar dzieła zarazem przenikliwego i deskrypcyjnego; przynoszącego świadectwo setkom, mało powiedziane: tysiącom osób na swój sposób zaangażowanych, po swojemu niecierpliwych i nadzwyczajnie aktywnych. Dar głębokiej, by nie rzec dogłębnej syntezy wyprowadzanej za każdym razem, czyli w każdym eseju, z umiejętności wyprowadzania refleksji humanistycznej i przyrodoznawczej oraz z prajedni decydującej o naszej człowieczej tożsamości i kojarzenia jej z harmoniami, melodiami i rytmami sfer.
Profesor Szczeklik, człowiek - instytucja, lekarz i muzyk, przyjaciel krakowskiej elity, są w jej gronie ci, którzy na drodze żywota odczuli nieraz doświadczenie rozstrojenia, przeżywali koszmar, a nawet grozę przyglądania się sobie z perspektywy bezpardonowo zaatakowanych przez bakterię i czas; i tym razem pozwolił się poznać po przekraczaniu ram lekarskiej czy ordynatorskiej praktyki. Gdy jesteśmy zdrowi temat powołanych do przywracania normalności służb frapuje jakoś mniej. Gdy jednak w oczy zajrzą i ból, i pospolita niemoc, gdy to samo spotka, gdy dotknie naszych bliskich, w odruchu bezwarunkowym uciekamy myślą do lekarza, czyli do kogoś, dla kogo przez minut pięć, dziesięć, nawet kwadrans będziemy kimś najważniejszym, do kogoś, komu przedstawimy się w roli zadania, misji, poczucia sensu. Ten zaś pomoże w zamian: nam lub naszym bliskim, a skoro naszym bliskim to także nam, odnaleźć sens, a nawet świętość danej chwili. Dobry lekarz nauczył się dostrzegać w chorobie akt niesprawiedliwości, dlatego też stawiając diagnozę i ordynując terapię, pragnie przywrócić zdrowie nie tylko cierpiącemu i współcierpiącym, ale także, a może przede wszystkim: światu. Tak, światu. Bo gdy cierpi jedna, jeden; choruje cały świat.
Co mnie najbardziej urzekło w książce Andrzeja Szczeklika? Naturalna, krakowska renesansowość. A to na skutek tak wielu osobistych talentów Profesora, a to dlatego, ponieważ lubię pasaże, dygresje i twórcze ryzyko. Zwłaszcza podejmowane z perspektywy osoby, która ryzykować nie musi. Uwielbiam więc przejścia od konstelacji do zdarzeń z praktyki życia, skupianie w jedynym, w prajednym sekretnej mowy konstelacji, których tajemnice usiłujemy podejść, posiąść i wyrazić kodem nauki oraz językiem stanowczo poza ten kod wykraczającym. Wykraczającym po to, by wyjść na spotkanie z, jak napisał Fridrich Nietsche, metaforami w ciągłym ruchu, czyli językiem sztuki. Uwielbiam szczególnie te fragmenty, gdy autor przechodzi od wyrafinowanych kosmologicznych opisów do prezentacji antybohaterskiego, dotykalnego, namacalnego dopustu cierpiących.
Na taki format, bo przecież nie jest to montaż, stać umysł zarazem pokorny i wielki. Taki wgląd w naturę misterium życia zyskuje się albo drogą szaleństwa, albo systematycznie pomnażanych, wielorakich, zdeponowanych w zakamarkach wnętrza charyzmatów. Mnóstwo fascynujących obserwacji, częste wspomnienia i wglądy w zaprzeszłość, przeszłość i własnoręcznie wypełnianą kartotekę. Wśród nich, może najbardziej wzruszający i najmocniejszy wątek, w którym Profesor relacjonuje przebieg i skutki eksperymentu, jakiemu w młodości - z zapasem sił i zdrowia - poddawał się w towarzystwie i pod czujnym okiem kolegów na terenie instytutu. Sprawa dotyczyć musiała również pierwszych osób w życiu ambitnego naukowca; mianowicie małżonki z synem na rękach. Fragment ten porusza i przynagla siłą wyrazistości, uduchowienia i niedopowiedzenia; tak bardzo rzeczywistym, tak ludzkim, komunikatywnym, zwięzłym; trudno o lepszy, bardziej lapidarny i piękniejszy popis stylu, emocji oraz tego, co w życiu najważniejsze, czyli miłości.
Wiem, w poprzednim zdaniu zamiast wyrazu: „popis" powinno pojawić się neutralne słowo - słówko: opis. Powinno, nie powinno; tymczasem pojawiło się coś innego. I niech tak zostanie. Com napisał, napisałem. Więcej, w tej scenie, pięknej i wyzwalającej niczym powiew szczerości, dane nam będzie dojrzeć paradygmat dobra, jakim w osobie lekarza darzy nas los. Profesor wyeksponował ją po to, aby w naszej obecności, w obliczu niezależnych świadków, zadzierzgnąć jeszcze silniejsze i jeszcze trwalsze więzi z osobą oddanej lekarzowi Niewiasty, odważną i godną rzeczniczką pacjentów i ... czytelników, dostojną i piękną, zapowiadającą z przekonaniem, na jakie się zdobywa wyłącznie kochająca: odejdę, jeśli nie zaprzestaniesz testować na sobie leków, by po chwili z pokorą Służebnicy Pańskiej zająć się okładaniem ukochanego misterną symetrią kołder, koców. Tak bardzo cię kocham, zdają się mówić oczy małżonki młodego, ambitnego lekarza, że gotowam swoje, także życie naszego dziecka, poświecić w imię ratowania proporcji, w imię przywracania harmonii. Harmonii nie tylko domowej, ale i tej na świecie.
Książka Andrzeja Szczeklika to także album przedstawiający miniatury wybitnych dzieł sztuki. Nie mogło w niej zabraknąć reprodukcji słynnej Madonny Drezdeńskiej, sugestywnie odmalowanej słowami wyeksponowanego wyżej epizodu. Dzięki wspaniałej szacie graficznej, która przywraca książce jako takiej rangę pięknego przedmiotu, dzieło Profesora stanie się trwałym punktem odniesienia dla tych, do mądrości których przemówi. Wymowne, niepowtarzalne epizody, sytuacje rzadkie i wyjątkowe ożywia autentyczny miłośnik swojej życiowej pasji i zawodowej drogi. Wyobrażam sobie radość na twarzach pacjentów uszczęśliwionych darem ożywiającej, oczyszczającej i uzdrawiającej lektury. Wyobrażam sobie także wyraz początkowo być może zdziwienia, być może niedowierzania, następnie zachwytu i równoważonej doświadczeniem życia, pracy, osobistych rozterek akceptacji na obliczach studentów, młodych lekarzy, stażystów, podejmujących kolejne zawodowe i naukowe wyzwania, na twarzach pielęgniarek, pielęgniarzy, administratorów... Ale także na twarzy tego, który w ogóle zetknie się z tą przepiękną syntezą wiedzy, doświadczenia, dobra, prawdy, piękna i sztuki.
Oby to wyjątkowe, oczyszczające Dzieło miało szansę trafić tam, gdzie się ważą sprawy nie tylko osobistych karier; nade wszystko do młodych, gotowych pójść drogą ofiarnego służenia cierpiącym i potrzebującym. Niech ta książka ich porwie i uniesie. Tylko kilka minut dziennie, bo jest to dzieło oczekujące długotrwałej, systematycznej lektury, bo jest to utwór wymagający niespiesznego wielokrotnego odkrywania, swoistej niemal liturgicznej oprawy - do czego zresztą nawiązuje najszczęśliwiej dobrany tytuł. Oczyszczenie. Dzięki książce Profesora to słowo nabiera adekwatności, aktualności; także teraz napawa, także w przyszłości napawać będzie przekonaniem, że nie należy ono wyłącznie do kosmosu historii albo kosmosu postrzeganego z perspektywy wawelskiego wzgórza, należy także do innych mniejszych lub większych, bliższych i odleglejszych pagórków, szczytów, płaszczyzn i dolin. Na koniec refleksja natury historycznoliterackiej. Nie podobna wyobrazić sobie postępu wiedzy medycznej bez talentu pisarskiego dobrych lekarzy. Jak wielu z nich było w stanie przyjść z pomocą dotkniętym doświadczeniem choroby. Korczak, Kępiński, Dąbrowski, Jarosz, Imieliński - poprzestańmy na piszących po polsku - Szczeklik.
Recenzent: Grzegorz Hajkowski

Nowe wydanie ponadczasowego bestsellera.

"Spójrzmy na esencjalną sytuację medycyny, która odsłania istotę tego zawodu. Jest nią spotkanie dwu ludzi. Chorego z lekarzem. Na wołanie chorego o pomoc lekarz odpowiada, zwykle nie głosem, lecz uśmiechem, gestem, mówiąc: „Stanę obok ciebie. Nie opuszczę cię. Razem spojrzymy w twarz śmiertelnemu niebezpieczeństwu”. Wołanie chorego staje się lekarza powołaniem. Wówczas w to spotkanie dwu ludzi wchodzi mit. Lekarz i chory zaczynają śnić ten sam pradawny sen. Razem ruszają na poszukiwanie eliksiru życia."
/fragment książki/

Człowiek od zawsze usiłował przeniknąć tajemnicę życia i śmierci, odkryć sekret harmonii z wszechświatem, pogodzić duszę z ciałem, zachować wieczną młodość. Andrzej Szczeklik – lekarz, który podniósł medycynę do rangi sztuki – jak nikt inny potrafił opisać źródła i dzieje tych pragnień. Z równą lekkością prowadzi czytelnika przez starożytną mitologię co przez anegdoty z eksperymentów medycznych, jakich dokonywał sam na sobie.
To piękna, głęboko humanistyczna książka o sprawach, które prędzej czy później dotkną każdego z nas.