Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Holyfood, czyli 10 przepisów na smaczne i zdrowe życie duchowe

Pierwsza taka książka kucharska

„W sennych marzeniach widzę, jak w kraju rośnie kiedyś sieć punktów odkarmiania duszy pod znakiem takim, jak tytuł tej książki. Bo ona ma ci pokazać, gdzie szukać zdrowia, energii i siły. Ta książka jest po to, by ci powiedzieć, że masz być tym, kim mógłbyś być. Że Bóg jest prezesem twojego fanklubu".

Przyznam, że pierwszy raz sięgnęłam po książkę autora, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać i zrobiłam to, będąc naprawdę ciekawa. Nie zainteresowałam się nią dlatego, że jakoś specjalnie przyciąga mnie nazwisko i wizerunek Hołowni, choć darzę go ogromnym szacunkiem za to, co robi. Nie sięgnęłam po tę książę również po to, żeby na blogu zaroiło się od fali krytyki ludzi wierzących, co uważam za po prostu żenujące, bo każdego z nas dotyczy przecież wolność wyznania. Na „Holyfood" skusiłam się, ponieważ zaimponowało mi oryginalne podejście do tematu, który jest dla mnie ważny. To pierwsza książka kucharska, którą pochłonęłam całą sobą. Dlaczego? Dlatego, że jestem prawdziwie głodna.

„Holyfood" naprawdę mnie zaskoczyło. To pierwsza kucharska książka o tematyce religijnej, jaką w swoim życiu przeczytałam i powinnam chyba wyznać, że z wielu przepisów w niej zawartych sama zamierzam skorzystać. Proste, a zarazem wypróbowane przez autora instrukcje na to, jak wieść zdrowe i szczęśliwe życie, trafiają w punkt i z pewnością dotrą do każdej szarej komórki większości czytelników, którzy postanowią tę książkę przeczytać. Odnosząc się do własnych doświadczeń, Hołownia serwuje nam imponujące przepisy podpowiadające, jak nakarmić wygłodniałą duszę. Za wyszukaną metaforą kuchni i gotowania, kryje się klarowny przepis na szczęście, wykonalny dla każdego przeciętnego człowieka w swojej prywatnej kuchni. Okazuje się bowiem, że wszystkie niezbędne składniki mamy pod ręką i wystarczy jedynie odrobina dobrej woli, żeby po nie sięgnąć oraz odpowiednio wymieszać, aby otrzymać danie doskonałe. Najwspanialsze i najbardziej wykwintne, a zarazem tak banalnie łatwe w przygotowaniu. Czyż to nie kusząca propozycja?

Co urzekło mnie w tej książce? Przede wszystkim prostota przekazu ukryta za wyszukaną, dobrze skonstruowaną, przenośnią. Z językowego punktu widzenia wydaje się to być dość sprzeczne. Jak za metaforą może kryć się coś prostego, skoro ten środek w swoim założeniu ma służyć "utrudnianiu" interpretacji? Ja też się dziwiłam. Po przerzuceniu ostatniej strony wydusiłam z siebie ciche: a jednak. Uwielbiam pomysłowe zabiegi językowe, a ten wyjątkowo przypadł mi do gustu.

Nie ma co ukrywać, że temat wiary i religii wywołuje w naszym kraju ostatnimi czasy ogromne kontrowersje. Jedni czerpią przyjemność z ośmieszania go i wywlekania brudów na światło dzienne, inni z heroicznej obrony tego, w co wierzą. Od lat istnieją i jedni i drudzy, a biorąc pod uwagę fakt, że każdy z nas jest człowiekiem wolnym, nie powinniśmy mieć z tym problemu. Problem jednak mamy i po ukazaniu się „Holyfood" na rynku, od razu wylała się kolejna fala krytyki autora, który korzystając ze swojej wolności, pisze o tym, co dla niego (i nie tylko dla niego) ważne. Pisze dobrze, nie tylko jeśli chodzi o styl i formę, ale przede wszystkim merytorycznie poprawnie, jeśli spojrzymy na treść. Również czytelnik powinien zatem skorzystać ze swojej wolności: chcesz-czytaj, nie chcesz- nie. Jeśli to „twój" temat przeczytaj i się zachwyć, jeśli nie - nie czytaj i nie krytykuj.

W moim odczuciu „Holyfood" jest świetną książką, nawet nie tyle kucharską, która po prostu mnie oczarowała. To jeden z bardzo niewielu utworów, który jest w moim domu niemalże rozrywany przez wszystkich członków rodziny chcących ją przeczytać. We wielu jej recenzjach pojawia się stwierdzenie, że jest to najbardziej osobista, jak do tej pory, książka Hołowni i właśnie dlatego robi wrażenie. Nie wiem, poprzednich nie czytałam, dlatego wstrzymuję się w tej kwestii od komentarza. Wiem jednak jedno. Po „Holyfood", choć udziela instrukcji, jak jeść, żeby się najeść, jestem jeszcze bardziej głodna. Zarówno innych książek autora, jak i tego najważniejszego, do czego się odnoszą...


Recenzent: Agata Przybyłek

Ta książka to duchowy zasilacz! Zupełnie nowy przepis na życiową pełnię!

Szymon Hołownia zaskakuje po raz kolejny! Wprowadza nas w tajniki duchowego życia przez… kuchnię. Proponuje proste i sprawdzone przepisy, dzięki którym odzyskamy siły i zdrowie. Korzystając z własnego doświadczenia Hołownia zdradza nam, jak możemy wysmażyć cuda i nakarmić wygłodniałą duszę. Wszystkie potrzebne do tego składniki mamy pod ręką. Wystarczy po nie sięgnąć i… połączyć w zupełnie nowy sposób!

Ta książka nie jest zwykłym poradnikiem. To wielka…
… akcja – regeneracja!
Potrząśnij swoją duszą – bez wyrzeczeń, bez wychodzenia z domu, bez efektu jo-jo!

„W sennych marzeniach widzę, jak w kraju rośnie kiedyś sieć punktów odkarmiania duszy pod znakiem takim, jak tytuł tej książki. Bo ona ma ci pokazać, gdzie szukać zdrowia, energii i siły. Ta książka jest po to, by ci powiedzieć, że masz być tym, kim mógłbyś być. Że Bóg jest prezesem twojego fanklubu”.
(fragment książki)