Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Moje Ewangelie

Moje Ewangelie

Jego pozycje objętością przypominają raczej opowiadania. Może to jest kluczem do sukcesu wydawniczego? Podobnie zresztą czyni inny pisarz chrześcijański - Anselm Grun. Osobiście wolę czytać dobrze napisane opowiadania z kluczem niż niedopracowane powieści. Schmitt sili się, by przekazać na kartach swoich powieści przesłanie, ale najczęściej nie wychodzi mu to lepiej niż księżom z ambony.
"Moje ewangelie" na początku czytało się ciężko. Chropowate zdania i brak dialogów nie ułatwiały lektury. Udało mi się przebrnąć przez początek i mniej więcej w połowie odkryłam pewne wartości, dzięki którym książka zyskała w moich oczach.
Już sam tytuł "Moje ewangelie" może drażnić i wydawać się błędny. Jeśli tytuł ma nawiązywać do Biblii, to Ewangelia jest jedna, choć napisana przez czterech ewangelistów. Tak jak dawniej powstawały apokryfy, tak dziś pisarze uruchamiają wyobraźnię i chcą w ten sposób poprzez zmyślone historie, często bluźniercze, przyciągnąć uwagę czytelników.
Schmitt skupia się na ważnych dla chrześcijaństwa dogmatach: męki, śmierci, zmartwychwstania i boskości Chrystusa. Jezus Schmitta, to nie ten sam Jezus, o którym czytamy na kartach Pisma Świętego. Autor przedstawia go jako pełnego wątpliwości mężczyznę wchodzącego w dorosłość. Brak mu pewności siebie. Przeżywa rozterki i niepewność związane ze swoim powołaniem, misją. Czuje się odmieńcem, nieprzystosowanym do życia. Schmitt stawia pytanie: czy Jezus wiedział, że jest Bogiem?
Druga część powieści - Ewangelia według Piłata, stanowi próbę odpowiedzi na pytanie: kim był Chrystus dla jego współczesnych? Piłat staje na tropie zagadki: co się stało z ciałem ukrzyżowanego Chrystusa? Tak jak inni, nie może pozostać obojętnym i próbuje przyjąć różne hipotezy, które mają wyjaśnić tajemnicę. Podejrzewa Heroda, Józefa z Arymatei, Apostołów o ukrycie ciała. Wysuwa teorię, że Chrystus nie umarł, tylko był w stanie odrętwienia, a teraz ukazuje się niektórym, żeby utrwalić swoją legendę. Wszystkie te wyjaśnienia zostają obalone i Piłat musi zmierzyć się z trudną do pojęcia prawdą.
Nauka Chrystusa nie jest łatwa do przyjęcia również dzisiaj, szczególnie po upływie tylu wieków. W świecie, w którym liczy się przyjemność, władza, pieniądze, wartości takie jak samozaparcie, poświecenie się w imię przyjętych zasad, cierpienie spostrzega się jako niepraktyczny przeżytek. Śmierć, ból są tematami tabu. Nie łatwo jest zaakceptować takie wskazania, jak np. miłość nieprzyjaciół. Trudno jest zrozumieć sens krzyża, który jest utożsamiany z symbolem cierpienia, a nie miłości. Wiara w królestwo niebieskie, świat niewidzialny, zjawiska nadprzyrodzone oceniane są jako niedorzeczność, marzycielstwo.
Schmitt próbuje dokonać reinterpretacji Ewangelii. Wskazuje na trudności jakie mają współcześni z przyjęciem wiary. Bez względu na wyznawane poglądy, czy religię warto sięgnąć po tę niewielkich rozmiarów książeczkę i zmierzyć się z pytaniami, które przynajmniej raz każdy sobie stawia. Wartości, które można odnaleźć w treści książki, skłaniają do refleksji. Przy tym Schmittowi udało się ująć temat w dość oryginalny sposób. Z tych powodów wysoko oceniam tę książkę.

Recenzent: Agnieszka Bandzińska

"Moje Ewangelie", podobnie jak poprzednie książki Schmitta, nie schodzą z francuskich list bestsellerów

Eric-Emmanuel Schmitt powraca do wątków poruszonych w "Ewangelii według Piłata". Przedstawia swoją wizję dramatu dwóch bohaterów: Chrystusa i Poncjusza Piłata. Pierwszy na kilka dni przed śmiercią przeżywa moment zwątpienia. Drugi szuka racjonalnych wyjaśnień cudu. Obaj stają wobec tajemnicy. W swojej nowej książce Schmitt zadaje pytanie o sens i celowość ludzkiego życia. Czy są nam one dane z góry, czy też powinniśmy je odnaleźć sami?