Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Mistrz z Petersburga

Mistrz z Petersburga

 

Nie da się ukryć, że pan Coetzee należy do grona mych ulubionych autorów. Takich, którym przebaczam potknięcia, takich, których mam ochotę czytać zawsze, niemalże w każdym miejscu. W miłości mojej i uwielbieniu zagalopowałam się jednak. Ze zgrozą i jednoczesną skruchą w sercu wyznam, że zaszufladkowałam Coetzee. Z owym pisarzem zwykłam łączyć poważną literaturę, szczodrą ręką nasączoną psychologią. Filozofią. Medytacjami egzystencjalnymi o różnych zgoła odcieniach. Literaturę, zmuszającą do myślenia nawet najbardziej uodpornione głowy. Często autobiograficzną, w mniejszym bądź większym stopniu. 

 

Tymczasem, „Mistrz z Petersburga" jest powieścią nie tylko nie-autobiograficzną, ale ... kryminalną! Tak, tak! Przesławny noblista postanowił zażartować ze swoich czytelników i stworzył kryminał. Doskonały, na dodatek. Sama zwolenniczką tego typu literatury nie jestem. Nie lubię sensacyjnych wątków, które muszę tropić, czy chcę, czy też nie chcę, nie lubię się bać ani niezdrowo ekscytować.

 

 

„Mistrz z Petersburga" jednakże zawładnął mną! Przypadł do gustu, jak mało która powieść. Wciągnął, zaintrygował, zainteresował, niezdrową ekscytację spowodował! Ani na chwilę nie mogłam się oderwać od tej lektury. Wodziłam wzrokiem po każdym, każdziusieńkim wersie, uważają, żeby broń Boże, nie uronić choćby słóweczka, które wszak mogłoby się kluczowym okazać. Coetzee wciągnął mnie w ową intrygę, powodując, co stron parę dreszczyk emocji i gęsią skórkę. Niezwykle oryginalnym było pomysłem zaproszenie do książki wielkiego Dostojewskiego. Wpleść jego postać w ten sposób, by powieść zyskała na tym, a nie straciła - o, to już sztuka. Mistrzostwo, dzięki którego Coetzee udowodnił, że Nobla dostał nie ot, tak sobie - a w pełni na niego zasłużył.

 

 

„Mistrz z Petersburga" jest pozycją wybitną. Starciem dwóch wielkich pisarzy - Dostojewskiego i Coetzee. Nie są to zmagania autorytetów - księga jest bardziej dowodem literackiej przyjaźni, ba, fascynacji jednego drugim. Jest także napisanym po mistrzowsku kryminałem, obfitującym w to, co ów pisarz lubi najbardziej - wyraźny, różnobarwny świat wewnętrzny kreślonych postaci. Polecam!


Recenzent: Olga Tarasiuk

John Maxwell Coetzee

Mistrz z Petersburga

Tłumaczenie: Wacław Niepokólczycki

Mroczna fantazja na temat epizodu z życia Dostojewskiego. Październik 1869. Fiodor Michajłowicz przybywa do Petersburga, aby wyjaśnić okoliczności tragicznej śmierci swego pasierba. Wszystkie ślady prowadzą do siatki młodych anarchistów i ich fanatycznego przywódcy. Starzejący się pisarz zostanie skonfrontowany nie tylko z niewygodną prawdą na temat przybranego syna, lecz także samego siebie.  Świetnie poprowadzona, wciągająca od pierwszych zdań intryga jest zaledwie pretekstem do przeprowadzenia wnikliwej analizy relacji międzyludzkich, mechanizmów rewolucji oraz związków między życiem i literaturą. W tle pobrzmiewają echa mitu o Orfeuszu i Biesów.