Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Marilyn, ostatnie seanse

Marylin i i jej psychoanalitycy

Nie będę się wypierać tego, że oglądam sporo filmów i seriali (ah, te zjadacze czasu...). Jakoś tak się złożyło, że w krótkim czasie widziałam film „My week with Marilyn" i „Gentelmen prefer blondes". Szczególnie po pierwszym z nich miałam wielką ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o Marilyn Monroe. A że kupiłam kiedyś siostrze na urodziny „Marilyn. Ostatnie seanse", wybór był dość prosty.

Przyznam szczerze, że zanim zaczęłam czytać, nie spojrzałam na opis okładkowy i byłam pewna, że trzymam jedną z wielu biografii aktorki. Okazało się, że byłam w błędzie. Tytuł „Ostatnie seanse" dosłownie wskazuje na zainteresowania autora, czyli na psychoanalityków Marilyn Monroe (szczególnie w ostatnim okresie jej życia).

Nie było dla mnie zaskoczeniem, że aktorka miała problemy i korzystała z usług psychoanalityków. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z faktu, że była im bezmyślnie posłuszna, że decydowali m.in. o tym, w jakich filmach zagra, które ujęcie jest najkorzystniejsze czy nawet jaki dom kupić. Schneider skupiając się na końcówce życia Monroe kładzie nacisk na jej kontakty z ostatnim lekarzem Ralphem Greensonem.

Tak naprawdę, co najmniej połowa książki, nie jest o samej Marilyn czy jej problemach, a właśnie o samym Greensonie. Mamy fragmenty dotyczące jego biografii, jego fascynacji Freudem i kontaktów z innymi psychoanalitykami (m.in. córką Freuda, Anną). Od momentu, w którym aktorka umiera, do końca książki zostaje jeszcze ponad 50 stron, w których tylko początkowo jest mowa o tym, jak świat reagował na tę śmierć, a dalej opisane jest życie i praca ostatniego lekarza aktorki.

Początkowe nagromadzenie dużej liczby postaci i brak chronologii powodowały, że ciężko czytało mi się tę historię. Nawet kiedy w końcu połapałam się, kto jest kim, wydarzenia zaczęły z siebie wynikać i całkiem się wciągnęłam, cały czas denerwowały mnie i rozpraszały wstawki nie do końca na temat. Do tego autor we wstępie zaznacza, że bazując na autentycznych artykułach, nagraniach, wywiadach i rozmowach manipuluje nimi, np. wykłada w usta słowa innych postaci. Ciężko więc odróżnić co tu jest prawdą, a co jest tylko wymysłem Schneidera.


Recenzent: Dominika Kałabun

Michel Schneider

Marilyn, ostatnie seanse

Tłumaczenie: Jacek Giszczak

Niezwykła i zaskakująca zarazem książka o tajemnicy Marilyn Monroe

Zaskakująca - bo ujawnia nieznane szczegóły z życia aktorki; autor korzystał między innymi z taśm, które Monroe nagrywała dla swojego psychoanalityka, cytuje jej nieznane dotąd listy (np. do Anny Freud). Z książki dowiemy się między innymi, dlaczego w filmach Marilyn mówiła szeptem, a także jak przygotowywała się na jedno z pierwszych spotkań z Kennedym...

Niezwykła - bo napisana w oryginalny sposób; nie jest to ani kolejna powieść, ani biografia, Schneider stworzył zupełnie nowy gatunek łączący elementy fikcji i dokumentu, dzięki czemu tekst czyta się tak, jakby oglądało się film - nic zresztą dziwnego; tłem książki jest Hollywood lat 50. i 60., a przez jej karty przewija się cała plejada znakomitości i gwiazd tamtego czasu (m.in. Truman Capote, Vladimir Nabokov, Clark Gable, Yves Montand).

Schneider, choć ukazuje nieznane fakty z życia Monroe, nie stosuje tanich chwytów ani nie ucieka się do sensacji. Książka napisana jest z dużą kulturą i klasą - nieprzypadkowo znalazła się w ścisłej czołówce powieści nominowanych do nagrody Goncourtów w 2006 roku, a prawa do jej wydania zostały zakupione przez najbardziej prestiżowe wydawnictwa na świecie.