Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Bornholm. Bornholm

Genialna powieść

Pukam do drzwi, poczym wchodzę do pokoju. Odkładam książkę na miejsce i dziękuję właścicielce.
- Już przeczytałaś?
- Yhym...
- I jak?
- Póki co, nie dam rady mówić. Jak się otrząsnę to opowiem...

Z tym tytułem zetknęłam się dwa lata temu. Zaczęłam czytać tę książkę, jednak z przyczyn technicznych (musiałam ją oddać) nie dane mi było skończyć. Od tamtej pory Hubert Klimko-Dobrzaniecki i jego genialna powieść chodzi za mną w myślach, a ja wiedziałam, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy przeczytam „Bornholm, Bornholm" w całości. Cieszę się, że możemy obcować z tak poruszającą literaturą. Smutny jest tylko fakt, że Klimko-Dobrzaniecki jest niedoceniany przez polskich czytelników, nad czym sam bardzo ubolewa...

 

W powieści poznajemy historie dwóch mężczyzn. Jednym z nich jest Horst Bartlik, nauczyciel biologii, a prywatnie nieszczęśliwy mąż i ojciec. Najszczęśliwsze lata jego małżeństwa dawno minęły, o ile w ogóle istniały. Żona Horsta jest osobą zimną, surową, nieznoszącą sprzeciwu. Kobieta krytykuje wszystkie zamiary męża poczynając od budowy domku na drzewie, na uprawianiu seksu kończąc. Horst latami znosi „dyktaturę" swojej żony (przez nią sikał na siedząco i robił inne rzeczy, które odbierały mu męskość). Mężczyzna przez całe małżeństwo gromadzi w sobie żal i frustrację, aż pewnego razu nie wytrzymuje, postanawia powiedzieć DOSYĆ i zmienić swoje beznamiętne życie. W końcu nie jest taki stary, a żona to nie jedyna kobieta na świecie. Ponadto w szkole, w której uczy, zdarzyło się coś, czego Horst nie powinien zobaczyć.

 

Drugim bohaterem jest bezimienny młody mężczyzna, który zwraca się do leżącej w śpiączce matki. Dopiero teraz, gdy jego rodzicielka jest w takim a nie innym stanie, może jej powiedzieć, o co ma do niej żal. Gdyby kobieta była przytomna, rozmowa kończyłaby się w ciągu kilku minut, bo przez całe życie była głucha na jego uczucia, wszystko wiedziała najlepiej. To ona izolowała go od rówieśników, nie chciała słyszeć o posiadaniu zwierzaka, faszerowała go toną niepotrzebnych leków, których nie potrzebował i regularnie zakopywał w ogródku. Mężczyzna nigdy nie zapomni swoich urodzin. Ten dzień zawsze wyglądał tak samo. Matka kupowała tort i jakiś drogi prezent, który miał chłopcu wynagrodzić brak towarzystwa. Nie potrafił się cieszyć z kolejnego zestawu klocków, bo jak wiadomo, najlepiej się je układa z kolegami, a nie z mamą. W końcu kobieta zgadza się, aby syna odwiedziło dwóch kolegów (oczywiście MAKSYMALNIE dwóch i MAKSYMALNIE na godzinę).

 

Mimo tych warunków chłopiec jest w siódmym niebie. Wraz z kolegami bawią się w najlepsze, gdy nagle otwierają się drzwi i do pokoju wchodzi matka informując, że wystarczy na dziś. Goście sprzątają i szykują się do wyjścia, ale przedtem kobieta każe chłopcom pokazać kieszenie, żeby sprawdzić, czy nie wynoszą klocków. Syn czerwieni się ze złości i traci kontakt z kolegami. „Robię to dla twojego dobra" odpowiadała mu w takich chwilach matka. Ponadto „dla jego dobra" nie pojawiała się na jego ślubach, nie pocieszała go po śmierci dzieci... Dla niej najlepszym stanem rzeczy byłoby, gdyby syn z nikim się nie wiązał i przez całe życie mogłaby mieć go tylko dla siebie.

 

„Bornholm, Bornholm" boli, szokuje, sprawia, że mózg pracuje na wyższych obrotach. Pokazuje nieubłagalną przemijalność, ludzkie nieszczęścia trwające latami oraz jaki wpływ mają na nas chore relacje z bliskimi. Po tej książce musiałam przeczytać „coś lżejszego", bo następna książka tego typu mogłaby wywołać nerwicę lub depresję... Przepiękna książka, którą polecam wszystkim.

 


Recenzent: Ewelina Karpiuk

Najnowsza powieść Huberta Klimko-Dobrzanieckiego! Niemcy, początek drugiej wojny światowej. Horst Bartlik jest przeciętnym, niewyróżniającym się mężczyzną, który prowadzi spokojne, pozbawione wybuchów namiętności życie. Dwa wydarzenia zmieniają jego losy. Odkrycie, że nie kocha już swojej żony oraz wyjazd na wojnę. Skierowany do bazy na Bornholmie mężczyzna budzi się powoli do życia, odzyskuje dawną pewność siebie, męskość. Nie spodziewał się, że wojna przyniesie mu szansę na miłość. Historia Bartlika przerywana jest opowieścią młodego mężczyzny. Jego jedyną słuchaczką jest pogrążona w śpiączce matka: bohaterka jego historii. Obiekt synowskiej miłości i nienawiści. Obu bohaterów łączy to samo, powtarzane wciąż na nowo i różnymi głosami pragnienie. I coś jeszcze. Dwie narracje, dwie historie splecione niewidzialną nicią przypadku lub przeznaczenia. Bohaterowie najnowszej powieści Dobrzanieckiego znajdują się w stanie ciągłego napięcia. Walczą. Z instynktami, pragnieniami, emocjami. Walczą o zachowanie godności, o prawo do decydowania o swoim życiu.Bornholm, Bornholm to poruszający i wzruszający obraz osamotnienia i wewnętrznej walki opowiedziany przez autora, który najważniejsze z prawd opowiada stylem balansującym na granicy powagi i żartu. Dobrzaniecki kreuje świat, który obserwujemy z uśmiechem lub grymasem niedowierzania. Jednak ostatecznie odpowiedzi na zadane pytania odnaleźć będziemy musieli sami. Seria PROZA nadaje rytm współczesnej literaturze.
Centra i peryferia. Realizm i fantazja. Rewolucje i wyciszenia. Przedstawiamy dzieła wyróżnione prestiżowymi nagrodami i przełomowe debiuty.
Książki, które intrygują, uwodzą, skłaniają do myślenia.
Dzieła, które stworzą literacki kanon.